Chyba nie lubię wielkich wydarzeń i wielkich wzruszeń - są męczące, dławiące, nieprzyjemne, bo koniec końców pozostawiają po sobie rutynę i nudę, nic więcej. Mdłości próżni i mdłości nadmiaru, mnożone w nieskończoność,
til it burnt my soul, burns a soul, burns a hole.
Nie smutaj, w końcu zaśniesz.
OdpowiedzUsuńto jest dokładnie to. u mnie po ponad tygodniu dopiero przechodzi, dziś jest 14 listopada.
OdpowiedzUsuń