wtorek, 28 września 2010

W domu zostały same przypadkowe książki, ale kartkuję je, nie mając wyboru i nie dając im szansy jednocześnie. I tak na przykład teraz, zamiast napawać się losami kobiety, która czekała na ukochanego przez lata, niedostępna (seksualnie) dla innych, zachwycać się jej (głupim) poświęceniem, zastanawiam się, kiedy narrator (obserwator, mężczyzna, 1 osb. l. poj., naoczny świadek) ją bzyknie. Przez chwilę wstyd mi nawet, oczywiście za brak wiary w prawość płci i prymitywizm własnego myślenia, ale co się okazuje? Że kobieta, która czekała lat 30 z hakiem na faceta, rzeczywiście puściła się ostatecznie z narratorem! Nawet nie wiem, jak to spuentować.

poniedziałek, 27 września 2010

Poniedziałkowy targ w Staszowie to istne vanity fair na najwyższym prowincjonalnym poziomie. Niby zwisa mi to, co jak wyglądają inni, ale po krótkim przejściu z braku laku przez plac, czuję się dziwnie, dziwnie co najmniej! i myślę, o zgrozo, nawet: Jacyków, choć serdecznie Cię nie znoszę, przyjedź do świętokrzyskiego, kiedyś w wolny dzień, a nie pożałujesz! Tu nawet kobiety ubierają się w białe adydasky, szeleszczące dresy, a dziewczęta dalej preferują uczesanie na jamochłona i dyskotekowe przecierane dżinsy. Ich chamsko czarne farbowane włosy i spodnie jak z lat 90., rozpoznawalne na kilometr - czy to jeszcze kicz, czy może już folklor?

piątek, 3 września 2010

czwartek, 2 września 2010