środa, 28 grudnia 2011

chwila prawdy

Rozmowa z moją muzą:
23:13:48 przeszukuję foldery w poszukiwaniu sensownej muzyki
23:14:21 ale własnie do mnie dotarło, ze ja naprawdę lubię Modern Talking...

poniedziałek, 26 grudnia 2011

świenta świenta i po świentach

Jeszcze momencik, jeszcze chwila, a będę mogła z ulgą napisać na facebooku, że


najlepsze święta ever :*,


wkleić zdjęcia jakichś wydumanych muffinów, babeczek, pierników własnoręcznie zrobionych z dokładnym opisem wykonania, którego nikt i tak nie czyta i jeszcze dłuższą listą użytych wyszukanych przypraw i składników, wspomnieć o Kevinie i dodać ckliwą piosenkę taką pół na pół świąteczną, a pół na pół noworoczną - w końcu postanowienia same się nie napiszą, a podsumować rok jak co roku też ktoś musi.

Tymczasem urodziny Jezusa nadal trwają, party all the time.



niedziela, 25 grudnia 2011

święta: dzień pierwszy

"Weź to przełącz! Dlaczego w tak białe święta mamy oglądać tych (czarnych) murzynów?!"

Mój osobisty rodzinny rasizm. Ament.

środa, 21 grudnia 2011

SARKAZM POWINIEN MIEĆ ODDZIELNĄ CZCIONKĘ

Lista moich życzeń jest obiektywnie długa i niestety w większości są to jedynie życzenia bardzo pobożne. Od zarania dziejów, all I want for christmas is human destruction, student apocalypse, władza nad światem i darmowa wódka.

A od dzisiaj pragnę też rzeczy bardziej materialnych, dostępnych gawiedzi, mianowicie:

kolejną edycję boskiego kalendarza Paulo Coelho, promowanego przez portal DOBRE KSIĄŻKI (czarny humor):
Bezcenny w swojej cenności, wyjątkowy jak myśli Paulo, daje siłę! To wszystko za jedyne 36,99zł!

O istnieniu kalendarza inspirowanego postacią legendy wiedziałam już od pewnego czasu, jednak dzisiaj w ekskluzywnym Empiku, sklepie dla naprawdę wymagających czytelników, znalazłam kolejną perłę (bless today po prostu!):

Dotknięcia - kalendarz 2012, dla uczczenia dziesięciolecia wydania "S@motności w sieci" - WZRUSZYŁAM SIĘ!


Jak głosi opis, kalendarz jest naprawdę wysmakowany, wyjątkowy, romantyczny w doborze zdjęć! Janusz (cwe)L. Wiśniewski to kolejna choroba weneryczna literatury, w tym przypadku polskiej literatury. Jakbym została doktorem habilitowanym chemii, też na pewno zajmowałabym się dennymi ckliwymi książkami dla półmózgich kobiet. Cóż - czego spodziewać się po kimś, kto ma na nazwisko Wiśniewski?

Można głosować, który lepszy! Oczywiście nie obrażę się, jak dostanę oba, a może w przyszłym roku uda mi się wydać własny kalendarz - jak wszyscy to wszyscy w końcu, nie?

piątek, 16 grudnia 2011

sobota, 10 grudnia 2011

warsaw fashion . blog

Obiektywnie stwierdzam, że chyba dobrze udaje mi się od czasu do czasu wbijać w warszawski stajl, choć do końca nie wierzę w wiarygodność swojego image'u. Nosząc w serduchu zawsze widmo krakoskiego hipsterka, nie krępuję się nawiedzać miejsc czci stolicowych bikiniarzy: ray bany na ray banach, koszula w kratę na koszuli w kratę, vintage marynarka na vintage marynarce, mokasyny ze skarpetami na mokasynach w skarpetach. Tak, szczęście polega właśnie na przebywaniu tylko w Nowym Wspaniałym Świecie, czasami w opcji jako Plan B.

środa, 2 listopada 2011

november christmas

Pojechałam do domu na święta, podczas gdy masa innych ludzi wyjechała po prostu na GROBY! Jak szybko mija czas spędzony NA SMĘTARZU i jak pienknie obserwować zaawansowany GROOBING, tłumy NA GROBACH, aż żal z tych GROBÓW wracać, OCH.

poniedziałek, 31 października 2011


Na tegoroczne Halloween już nie przebieram się za dynię, podobno tegorocznym trendem jest strój Steve'a Jobsa.

sobota, 8 października 2011

cocolino dopalacze

Zbierając pranie, przypomniałem sobie reklamę z misiem Cocolino, kiedy to siedzi sobie w świeżo upranych i wysuszonych ubraniach i podrzuca je do góry. Gdyby znalazł się u mnie... Zajebałbym.

sobota, 24 września 2011

jesień, kurwa


i jesienne bukiety dla ukochanej, prawie tak romantyczne niczym butelki po Malibu jako stojaki na okulary przeciwsłoneczne. No, ja się wzruszyłam.

delikatnienie

Planować uczestnictwo w Nocy Naukowców, a ostatecznie znowu zwiedzanie Wielopola. Jak widać, nie tylko ten, kto kto zaczął w Orbicie, kończy w Kitschu...

środa, 14 września 2011

fuck you

No nie zesrajcie się czasem z premierą tej nowej Florence. Nigdy wcześniej nie odczuwałam potrzeby dołączenia do "hate" grupy, ale te dźwięki dziecka mającego lobotomię i ogólny szał pał - dziwko, proszę.

wtorek, 13 września 2011

niedziela, 11 września 2011

nie dzień dobry tvn

Chociaż z zasady telewizja śniadaniowa to pytoza kompletna i definitywna, to dzisiejsze DD TVN, które oglądałam jako tło do ekskluzywnej kawy w kubku XXL i wyrafinowanych "Zapisków psychopaty" Jerofiejewa, przeszło samych siebie. Andrzej Sołtysik przeprowadzał wywiad z  ą ę Jonnym Greenwoodem w związku z Sacrum Profanum i zadawał mu tak głupie pytania, że aż mi samej robiło się głupio. Jak widać cieć NIE zna się w równym stopniu zarówno na kinie jak i na muzyce, a swoją drogą szczerzy te same chujowe końskie zęby od lat.
I w dodatku Kinga Rusin ekscytująca się tym, że była na Aphexie Twinie. Jeszcze niedawno kochała Selah Sue, a teraz sprzedałaby duszę diabłu za samolot do Krakowa. Masakra, masakra po stokroć.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Oglądałam sobie właśnie profile przypadkowych ludzi na last.fm w poszukiwaniu nowej muzyki i nowych hipsterskich dusz, a jest to o tyle trudne, bo przecież ja znam wszystko i więcej, wszystkiego już przesłuchałam, milion pięćset sto dziewięćset wykonawców w bibliotece, mainstream czujnik i w ogóle,

ale w końcu znalazłam! Ciekawy, przykuwający uwagę profil, IDEALNA biblioteka, z mało znanymi i przy okazji moimi ulubionymi wykonawcami na czele, myślę WOW WOW WOW to moja nowa bratnia dusza,

z tym, że potem okazało się, że ten superprogresywny hip profil, którym się zachwyciłam, był MOIM profilem.

Ale jestem autokrytyczna OMG!

sobota, 20 sierpnia 2011

hip telegram

JUNIOR BOYS W STOLYCY 3 GRUDNIA STOP PUT YOUR RAY BAN AND BAWKA MODE ON STOP

Tymczasem na prowincji plebs skacze na Farben Lehre i rym cym cym i tra la la!
Wakacje ciąg dalszy. Bezproduktywnie bimbamy, zapychamy upływający czas swoim brakiem zainteresowań, brakiem pomysłów na siebie, brakiem osobowości, a wieczorami melanżujemy za pieniądze rodziców i jakoś jest. Wakacje to czas gorących związków, niespodziewanych ciąż, dzikiego seksu, niezobowiązujących znajomości, dlatego właśnie w piątkową noc siedzę w domu NO I CHUJ.

sobota, 30 lipca 2011

zimne dziady lipcopady

Czasem słońce, czasem deszcz, jak mówi stare (i słabe) bollywódzkie powiedzenie; w Polsce zaś zwykle deszcze bywają niespokojne i targają sad, a potężna wichura łamie duże drzewa. Równie znaną prawdą jest to, że gdy pada, dzieci się skitują i idź pan w chuj.

Od kiedy znalazłam koniec Internetów i stałam się zwykłym śmiertelnikiem pozbawionym sensu żywota, wykonywanie standardowych czynności idzie mi równie bez sensu: jedzenie, picie, myślenie, szukanie nieprzygód nie wróży za dobrze, choć piękną mamy jesień tego lata, doprawdy malowniczą. Każdy nadchodzący dzień sam w sobie jest doskonałą okazją do manifestowania pogardy, a wakacje, fejsbuk, google+ i moje miasto rodzinne przypominają mi, że wszystko chuj. Czy i tą jesień ktoś przewidział, bo staniała wódka?
Me gusta.

sobota, 23 lipca 2011

A teraz majestatycznie zwlekam się sprzed telewizora, zszokowana jeszcze wypowiedzią nowych złotych ust Polski, niejakiego Mroza, że Ville Valo to taki jakby trochę Nick Cave i co się okazuje. Amy Winehouse nie żyje. Pośród wielu szyderczych rzeczy, które chciałabym napisać w oczekiwaniu na wielki hałas wokół, przychodzi mi do głowy tylko bezduszna pretensja, że liczyłam na nową płytę i placki ziemniaczane dzisiaj na obiad. Jestem zła.
Chociaż:
 mam kompletnego hyzia na punkcie elektro,
słucham dapstepów mimo iż nie wypada,
płakałam nad nieobecnością na koncercie Sufjana Stevensa,
a wczoraj celebrowałam Międzynarodowy Dzień Bona Ivera,

to jednak uznaję tylko jednego guru: Allah jest wielki, a Chilly Gonzales jest jego prorokiem. Poważnie. Wiem także, że gdyby Nietzsche zajmował się muzyką, na pewno to właśnie on zostałby wynalazcą syntezatora. Amen.

czwartek, 21 lipca 2011

z deka dentyzm

Życie pełne niespodzianek zdecydowanie sprawia mi największą niespodziankę. Jeszcze wczoraj w nocy byłam przekonana o samoistnym nadejściu końca świata podczas nocnej burzy i monstrualnych egzystencjalnych bólów zębów, a tymczasem nieoczekiwanie odnalazłam samodzielnie koniec Internetu. Wierzę jedynie w to, że Internet, jak kij, ma dwa końce i jeszcze wszystko zdoła się unormować, bo nic nie jest w porządku, everybody hurts, gdy nie ma już w co klikać. Patologia! Teraz jestem jedynie smutnym przeciętnym śmiertelnikiem, który płacze nad zagrożeniem powodzi, ogląda powtórki seriali, szykuje się do bycia bezrobotnym i odczuwa głód.


Viva la revolution! DIY.

wtorek, 19 lipca 2011

piątek, 24 czerwca 2011

Jako preludium do uzupełniania newsów z półświatka muzycznego i aktualizowania wiedzy o hipster sponsoring eventach, czytam wywiad z Jamiem XX i tako rzecze ów Jamie: "I always played instruments when I was younger, but both of my uncles were DJs so they gave me a pair of turntables when I was 10".  wnioskuję, że z moją rodziną coś jest nie tak, bo żaden wujek nie zajmuje się DJ-ką, a poza tym moja babcia chyba nie lubi rapu. W sumie, nie dostałam też chyba turntable'a na żadne urodziny. Podejrzana sprawka, coś się dzieje, smuteczek dominacja.

czwartek, 16 czerwca 2011

Dziś w kiosku, jak co czwartek, nowe "Życie na gorąco", a moje życie na gorąco, na okrągło, od rana do wieczora. Do licha. 

środa, 15 czerwca 2011

Odczuwam nieznośną plakoidalność bytu.

Poza tym, zajebiste jest to, że wszystkie egzaminy w zafajdanej sesji letniej mam w dupę, powinnam się uczyć, a siedzę przed laptopem, sączę praskie browary, gram w fejsowe gierki, zamawiam bilety na Off Festiwal, nienawidzę wszystkiego, dissuję siebie, bo CO TO KURWA ZA MODA CHWALIĆ SIĘ BYCIEM NIEUDACZNIKIEM SRSLY WTF.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Kości zostały rzucone, rzucone zostały słowa, aktualnie rzucam wszelką naukę i odchodzę! Obiecałam sobie być lepszym człowiekiem, taką nowoczesną matką Teresą, ale ostatecznie zostaje we mnie jedynie polaczkowa nienawiść, weltschmerz i jezus chrystus. Look at all the fucks I give!

sobota, 11 czerwca 2011

środa, 8 czerwca 2011

CO ROBIĆ, JAK ŻYĆ


  • Agata Ogórek
    • dzisiaj dotkliwie odczułam bezsens tego wszystkiego :|.
      moje studia i moje życie to pomyłka.

  • Wiktoria Musialik
    • mówię Ci - musisz się zajebać jak szmata. Mam jedną radę na wszystko - nakurwić się zdrowo, sponiewierać jakszmata żeby na następny dzień mieć jeden dylemat - iść się wyrzygać czy nie - reszta świata wtedy Cie jebie. mówię Ci - musisz się zajebać jak szmata.


      ROBI SIĘ, KIEROWNIKU.
Bój się, Studencie, bój się, bo nadchodzi zło, mrok i dedlajny.

z cyklu "Przepowiednie, proroctwa na XXI wiek"

poniedziałek, 6 czerwca 2011

kokaina kokaina

Dzień w dzień niezmordowanie i bez niedzielnego odpoczynku szemrzą białe źródła mlecznego strumienia.

niedziela, 5 czerwca 2011

Od upału rozum się miesza, gorąc wchodzi razem z wódką. Przy winie kurzyć się chce. W czerwcu dubeltowo ciągnie do picia, w ludziach fajer się zapala i śpią. Nic nie chce się wydarzyć, nic a nic. Strumień czasu płynie z nieba, prawdziwe życie toczy się gdzie indziej, dzień unosi rzeczy lekkie, niepotrzebne i zapomniane, a potem przychodzi noc; człowiek zauważa, że to wszystko nic. Nic, kurwa! Nic nie ma znaczenia, nic nie będzie miało znaczenia, wzloty, upadki, sesje, obrażanie, przepraszanie się, dążenie do lepszej przyszłości, samorealizacje, oceny, przyjaźnie, związki, NIC!
Dlatego ostatnie siedzę wiecznie zblazowana, przesypiam porażki, zadowalam się półśrodkami, gardzę i kieruję się radami Paulo, bo odkąd Tomeczek nie pisze na blogu, jakiekolwiek inne autorytety przestały mieć znaczenie. Jak rzyć?

czwartek, 26 maja 2011

Widziałam dzisiaj po raz pierwszy w Crack off city człowieka wyposażonego w jedyny i niezastąpiony iPod Nano szóstej generacji, co świadczy o tym, że jeszcze ktoś oprócz mnie go ma, niemożliweee! Ale w każdym razie - jak na posiadacza tego zacnego sprzętu - wyglądał całkiem przeciętnie. Normalnie. Zupełnie jakby urwał się z mainstreamowej choinki.

Myślę, że powinni zabierać iPody ludziom, którzy nie są prawdziwymi hipsterami. Konfiskata, mandat załatwiłyby sprawę, ale znając życie - prawo w Polsce wcale nie będzie zajmować się takimi ważnymi sprawami, ścigając w dalszym ciągu kryminalistów i mafiosów. Łatwo myśleć globalnie, gdy lokalnie hipsterzy cierpią! Wstyd!

niedziela, 22 maja 2011

1) "Od nagłych i niespodziewanych juwenaliów uchowaj nas, Panie!"

2) "Juwenalia? A spierdalaj."

wtorek, 10 maja 2011


» Radomiak: kiedy jestem w piżamie, nie ma we mnie człowieczeństwa. dobrze, że jestem teraz w dresie.

poniedziałek, 9 maja 2011

Upadek wartości:

Animal Collective odwołało swoje koncerty w Polsce. Wielka żałoba i szloch wśród hipsterów, ale nie ma tego złego, bo zaoszczędzone pieniądze można zainwestować w wódkę pod Parova. W sumie, to nawet się cieszę trochę, że nie ma koncertów, a z/do wódki cieszę się jeszcze bardziej.

niedziela, 8 maja 2011

W odpowiedzi na wrocławski performance na temat prób odnalezienia pracy po kierunku humanistycznym:


przedstawiamy alternatywę w postaci prób poszukiwania inspirującej pracy w trakcie ekskluzywnych studiów przyrodniczych:


poniedziałek, 2 maja 2011

Miłość w sercu, chuj w kakao.

Maj, niebo full błękit, papieże w oknach, wokół tak pięknie! Idealny czas, żeby zakochać bez pamięci i bez sensu, na amen i na chuj, tak głupio i nietrwale, jak jeszcze nie kochał nikt. Z okazji śmierci Osamy, cieszymy się wszyscy wraz z Obamą - ciekawe, czy będzie on dziwką Hitlera w piekle i czy na Wawelu rzeczywiście przyjmują wszystkich.

Flagowym i sztandarowym obowiązkiem na dzisiaj jest więc porządne wódowanie nad Wisłą, piwonniśmy się zobaczyć bezsprzecznie: flaga więc na maszt - czy coś jeszcze można dupowiedzieć?
Chaosamok. Rozpierdolstruktur.

niedziela, 1 maja 2011

Dzisiejsza niedziela to nie tylko tradycyjny dzień cwela, ale również święto ochrony nierobów (sponsorowane przez Unicef) i antygrawitacja beatyfikacja.  Tylko tu i tylko teraz. Co jeszcze chujowego może przynieść tegoroczny maj?

Napawam się więc perspektywą kolejnego miesiąca, dążącego tak jak wszystkie do apokaliptycznego sprofanowanego końca. Same katastrofy, zaczynając od matur, a kończąc na juwenaliach, w międzyczasie marazm i próby stworzenia świata na nowo w wersji 2.0.
Tak mało czasu, tak mało, gdy ma się zmieniać bieg wydarzeń, gdy trzeba wywracać wszystko, a potem z ułamków budować hecę, hecunię, więc backspace i rozpęd, rozruch! Wchodzę na jeszcze wyższe obroty i znowu nagle dopada mnie, chwyta mnie za kark monstrualna łapa teraźniejszości, tak niestrawnej i coraz gorzej sprzedajnej, ale oto stwierdzam, że mam to gdzieś, że kompletnie mnie to nie obchodzi, backspace, bo najważniejsza jest ta pierdolona koherentność i w kurwę jebana wrażliwość, a nie można przecież zapomnieć o wyobraźni, cynizmie i przebraniu na juwenalia, więc backspace!

Miała być puenta, ale czasu nie ma, więc nie ma i puenty.

sobota, 30 kwietnia 2011

Suchar dnia: podobno głupota nie zna granic. Pewnie skoro jest taka głupia, różniczek też ni w ząb.

Czuję, że mój przyszły lekarz powie, że nie przeszczepi mi nerek, bo są one zdewastowane przez aspartan, a teraz idę spać.Wszystko SO POWERFUL.

niedziela, 24 kwietnia 2011

I Tajemnica Świąteczna:

- To gdzie w tym roku planujesz jechać na wakacje? Słyszałem, że na Białoruś!
- Nie-e-e... Ja wakacje spędzam przecież przed telewizorem. Chcę tam pojechać na zawsze!

sobota, 23 kwietnia 2011

Czas mija, płasko obojętnie, gorzkozimno, a ja wiedziona niechęcią do lokalnej rzeczywistości, kupuję sobie trochę alkoholu dla znieczulenia, czas mija, a ja udaję, że mnie to nie dotyczy, bo niby interesuje mnie tylko "Taniec z gwiazdami" i pudelek.

Idę ulicą, mam dwadzieścia dwa lata, a moje kłamstwa gry metafory mają ciężar genialności; idę ulicą po spirali i nawet się cofam, oddalam się zamiast przybliżać. Wszystko to razem przypomina zdarzenia z kiepskiej powieści i rozgrywa się na krawędzi dobrego smaku, blagi i nieprawdopodobieństwa.

Ludzie jadą albo wracają, mijają mnie samochody, przechodnie, a ja tym wysztafirowanym tłumie czuję się jak szmaciarz i władca, jak żebrak i król.

Gdy ma się dwadzieścia dwa lata, pogarda ma słodki smak. Jeszcze.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Choć świątecznie zjechałam do domu chwilę temu, zdążyłam przeistoczyć się w pechowego murzyna, który musiał trafić na pana z Narodowego Spisu Powszechnego Mieszkań, siedzieć z nim godzinę i udzielać mu "wywiadu", a był to zdecydowanie najnudniejszy wywiad w moim intensywnym życiu. A poza tym, gdy padło pytanie o to, czy zamierzam w przyszłości rodzić dzieci i jeśli już, to w ilu sztukach, to porządnie mną skonfundowało. Zupełnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć - jak rozpoznać żarty z niedalekiej odległości?!

wtorek, 19 kwietnia 2011

Pantha rei, ale juwenalia zawsze chujowe. Skoro ów festyn się zaczął, to obowiązkowo:

CHUJ W DUPĘ JUWENALIOM 

środa, 13 kwietnia 2011

Mama: Ech, zamiast włóczyć się po imprezach, powinnaś trochę posiedzieć w domu, bo post jest.
Ja: Chyba post-dubstep!

wtorek, 12 kwietnia 2011

Wychodząc na zewnątrz i widząc, jak wszystko budzi się do życia po tej cholernej smutnej zimie, czuję pragnienie, by nieoczekiwanie stało się coś dobrego, bo póki co, nie dzieje się nic poza moim malkontenctwem i projekcjami wzorów aminokwasów znienacka. Dalej pochłaniają mnie pytania o znaczenie dehydrogenazy mleczanowej i zagadnienia, które nie dają spać normalnemu plebsczłowiekowi: co zjeść na obiad, gdzie zaprezentować swoją powtarzalną myśl, z kim urżnąć się na sztywno, KIEDY JUWENALIA, a na koniec - jaki spam umieścić na tablicy facebooka?
W tym wszystkim nie ma jeszcze miejsca na wiosnę. Dlatego ciągle pada.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Po weekendzie moje serce, wątroba i nerki zdecydowanie pokrojone w plasterki, ale dziś już poniedziałek i tydzień porażek w grodzie Kraka i Grzegorza Turnaua czas zacząć abarot! Wracam do teraźniejszości i zamiast o peroracji w bananowym klubie stołecznego miasta i prawdziwej poezji, zostaję wchłonięta przez pytania o połączenia ścisłe w czaszce i rzeźby Michała Anioła. Niech minie szybko, myślę, poniedziałek, tydzień, rok, kac niech minie, życie, a potem wszystko na pewno toczyć się będzie wartko ku szczęśliwemu zakończeniu, bo happy endings, no they never bore me.

czwartek, 31 marca 2011

Zdecydowanie najbardziej złote usta dnia!

Mać:
Ogólnie, na początku w ogóle to mi sie wydawała taka mocno średnia, nie tylko z urody, ale przypomniałem sobie, że dla mnie liczy sie również intelekt! A intelekt ma kul!


A swoją drogą, jako przestroga - nie zapominajmy o fakcie, że najbardziej kul intelekt mam oczywiście ja. Dziękuję!



Wieniczka Jerofiejew:
Nie mam nastroju na życie, a mimo to jestem aktywny na fejsbuku.




Myśl na dziś. Musiałam.

środa, 30 marca 2011

Wielkie mi pustki uczyniły Polaczki bjedaczki w uchu moim! Bez żadnej przyzwoitości ogołocona z iPoda, umiłowanego i najukochańszego próbuję jakoś funkcjonować normalnie, bo podobno można żyć bez powietrza. Nie jest to jednak dobry czas: gdzie nie spojrzeć - alkoholizm, patologia, nadwaga i depresja. Dalej jeżdżę komunikacją miejską, przysłuchuję się uważniej ludziom i częściej między wyliczaniem dziennej kaloryczności, myślę o eutanazji i eksterminacji; przyglądam się im z braku laku, widząc ciągle te same powtarzające się typy. Na przystankach śpią ludzie pokryci wymiocinami, a obok nich robią zdjęcia stylowe pedały w chustach / szalikach. Nie lubię ich, bo ci pierwsi za jakiś czas podejdą do mnie, żebrać o pieniądze i prawić komplementy, a ci drudzy zrobią zdjęcie gołębiowi w parku i wymyślą jakąś chujnię, jak to zmieniło ich życie albo wysnują nikomu niepotrzebną teorię o zmianie pojmowania rzeczywistości w związku z tym. Są jeszcze trzeci, czytający książki w autobusie, za nimi też nie przepadam, bo ambitni i już szykują metaforyczny dissy na bloga, że taka ta rzeczywistość wokół miałka i brak jej zarówno drugiego jak i nawet pierwszego dna.

Zabawne. Może byłabym dobrym satyrykiem, myślę, bo rzeczywistość mnie bawi, bawi mnie, że to wszystko polega na wyśmiewaniu się z ludzi, którzy są nazbyt zajęci pracą, rodziną, pielęgnowaniem miłości, sobą, żeby zdać sobie sprawę z tego, jacy są zabawni. I jacy głupi.

"A jest coś, co w ogóle lubisz?" - zapytałaby mama, gdyby to przeczytała.

Lubię to. Wiadomo.

piątek, 18 marca 2011

Głupio mi tak z każdym problemem uciekać w chlanie w piwnicy, ale w sumie to lubię. Lubię to.


Agata Ogórek lubi to.

niedziela, 13 marca 2011

Zasłyszane, wyrwane z kontekstu:
"Ja z Sandrą rzadko chodzimy do szkoły, bo mamy zbyt bogate życie towarzyskie, żeby sobie pozwolić na jego zaniedbanie".

sobota, 5 lutego 2011

Dzisiaj są moje imieniny, a przypominają mi o tym telefony ze strony dorosłych dorosłych z rodziny, bo na stronie startowej facebook nie oznacza się takich okazji, choć przecież to doskonała sposobność, by zapostować komuś banalne życzenia na tablicy i dokonać tym samym choć trochę usprawiedliwionego spamu.
Nie powinnam ich obchodzić, a one nie powinny obchodzić mnie na dobrą sprawę, bo regularne imieniny mają tylko pijący dorośli ludzie, a ja nie jestem dorosła, a przy okazji nie piję. Ale prezenty chętnie przyjmę, a co.

czwartek, 3 lutego 2011

Sesja w toku. Co prawda, tym razem nie jest to sesja fotograficzna, ale botoks i tak wstrzyknęłam!

wtorek, 1 lutego 2011

http://bluntcard.com/launch/747.php

Zima. Apokaliptyczna końcówka stycznia, taki Fin de siècle dla ubogich w duchu, krakosko ulicą idzie para, heteroseksualna. Kobieta  szczebiocze:
- Misiu, ale jest zimno, matko matko, ręce mi marzną, zimno tak okropnie, jejku jejku, ale pada, bardzo bardzo zimno jest!

Mężczyzna, z opanowaniem:
- Jest zimno, BO JEST KURWA ZIMA.

niedziela, 2 stycznia 2011

Na wylocie porannego kaca, wówczas kiedy z radością piłam gorący barszcz, w moim życiu otwarły się nowe drzwi, a nad snem, za miastem, czekał lekki smutny dzień.