wtorek, 12 kwietnia 2011

Wychodząc na zewnątrz i widząc, jak wszystko budzi się do życia po tej cholernej smutnej zimie, czuję pragnienie, by nieoczekiwanie stało się coś dobrego, bo póki co, nie dzieje się nic poza moim malkontenctwem i projekcjami wzorów aminokwasów znienacka. Dalej pochłaniają mnie pytania o znaczenie dehydrogenazy mleczanowej i zagadnienia, które nie dają spać normalnemu plebsczłowiekowi: co zjeść na obiad, gdzie zaprezentować swoją powtarzalną myśl, z kim urżnąć się na sztywno, KIEDY JUWENALIA, a na koniec - jaki spam umieścić na tablicy facebooka?
W tym wszystkim nie ma jeszcze miejsca na wiosnę. Dlatego ciągle pada.

3 komentarze:

  1. Zapomniałaś o: "Co tam na miasteczku AGH?"
    W Łodzi zawsze jest szaro, nie odróżniam kiedy jest jesień, a kiedy wiosna. Ciągle pada i płynie i nie jest to skutkiem nadmiernej potliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. mozesz podać słownikową definicję plebsczłowieka?

    OdpowiedzUsuń
  3. Słowniki nie obsługują neologizmów, psheprasham!

    OdpowiedzUsuń