Drogi pamiętniczku, od rana (dosłownie) babrałam się w gównie, a potem po powrocie do domu przeglądałam posty, zdjęcia znajomych z pochodu juwenaliowego, starych koni, którzy przebierają się za postacie z kreskówek w przekonaniu, że są zwariowani i spontaniczni. I już naprawdę nie wiem, co gorsze - całe albumy fotek z korowodu na tablicy Facebooka, wprawiające mnie w co najmniej zażenowanie i zniesmaczenie, dodatkowo biorąc pod uwagę ich przeplatanie z przypomnieniami o 32-iej rocznicy śmierci Iana Curtisa, czy ta dosłowna kupowa kupowość. Trick or treating; cukierek albo studenciaki - o, zgrozo.
Co jest gorsze od znalezienia robaka w jabłku?
OdpowiedzUsuńPochód juwenaliowy.
KRAKÓW PRZEPRASZA.
OdpowiedzUsuń