wtorek, 12 maja 2015

no i co tam słychać u Ciebie ciekawego? Opowiadaj!

Swój 400-setny grafomański wpis dedykuję prokrastynacji i chęci bycia popularną oraz jednoczesnej niemożności zmuszenia się do wysiłku intelektualnego, zawierającego się w stworzeniu kolejnego posta. Statystyki z roku na rok są coraz słabsze i nie wiem, czy przyczyną tej sytuacji jest to, że nic się u mnie ciekawego nie dzieje czy fakt, że nie chce mi się tego opisywać i koloryzować, by czytelnikom wydawało się, że jestem superzabawną laseczką z bogatym życiem towarzyskim, której wszyscy zazdroszczą pewności siebie i urody. Akurat.

Mądre feministki i intelektualistki (oraz amerykańscy naukowcy, wiadomix) udowodniają, że czysty dom jest oznaką zmarnowanego życia. Ciekawe, czym w takim razie byłoby utrzymywanie bloga i opisywanie swojego życia dla innych znajomych bez życia w perspektywie możliwości normalnego PRZEŻYWANIA bez tworzenia żadnych zbędnych raportów. Głupotą? Brakiem logiki? Niedojebaniem?

Piszę, bo mi się nudzi w pracy i z tej nudy dochodzę do wniosku, że powinnam częściej przebywać w centrum Krakowa, a nie blisko swojego ruczajowego wypizdowa. Podczas goszczenia mojej koleżanki z Warszawy miałam okazję zobaczyć na przykład gościa, który za pieniądze chciał, by ktoś wgrał mu zdjęcia na profil fejsbuka. Albo żula, który tworzył statystykę zbieranych puszek. Albo Oliviera Janiaka na miasteczku festiwalowym, który pocieszał cierpiących i niepełnosprawnych. To są właśnie historie, których ludzie chcą słuchać i których potrzebują! Właśnie na ich podstawie powstają nikomu niepotrzebne egocentryczne książki młodych polskich autorów, które nie tylko nie zmieniają świata, ale czynią go gorszym. Obym więc przebywała częściej w centrum miasta i wydarzeń, a niedługo już będę jeszcze sławniejsza niż teraz. Moim personalnym couchem jest Ola Radomiak, więc nie może się nam nie udać, co nie?

No, to na koniec co? Może jakiś przepisik na dietetyczną kolację albo zdjęcie w inspirującej knajpie na instagramie? I jeszcze frytki do tego?