piątek, 31 lipca 2015

letnie życie miasta

Moja głowa jest ostatnio szczelnie wypełniona arcyzłożonymi procesami myślowymi, które często sobie przeczą i ze sobą kolidują, co nie przeszkadza im jednocześnie mnie na przykład mocno przytłaczać. Porównuję pogodę z zeszłego roku z tą aktualną i wychodzi, że jest zimniej, więc płaczę z automatu nad końcem lata. Potem wracam do rozważań nad uporczywością czasu w związku z tym, że czytam "Ostatnie rozdanie" Myśliwskiego, pełniącego funkcję książki pogłębiającej w zdecydowany sposób permanentności personalnego stanu depresywnego.

Smutne historie spisane na kacu i tanim papierze.


Próbuję przybrać pozę zdystansowaną i wyluzowaną, ale nihilizm zazwyczaj wygrywa z moją pogodną naturą o słabej kondycji. Wszystko wokół przypomina o powtarzalności dnia codziennego - setlista Trójki, której słucham w pracy, codziennie ci sami piękni hipsterzy, z którymi jeżdżę MPK, tak cudownie wystylizowani po siódmej rano, nagłówki w tabloidach, timetable festiwali, na które co roku się wybieram, ludzie, których poznaję. Wszystko się powtarza, od początku wszystko się powtarza.
Nie wiem, do czego ostatnio dążę i być może brakiem konkluzji tej notatki jest to, że powinnam zmienić prochy? /Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania lub skonsultuj się z narkobaronem lub swoim dealerem./

środa, 29 lipca 2015

najlepsze refleksje - godzina po fakcie

Nawet w tak bardzo kulturalnej stolicy - Krakowie nastało coś na kształt sezonu ogórkowego - już jakiś czas temu wyjechała stąd horda studentów, reszta podludzi opuszcza miasto dzisiaj z okazji festiwalu Brudstok, wygląda też, że tymczasowo ustały wojny LGBT, nawet mniej stoję w korkach i kolejkach w monopolowym wieczorem.
Wszystkie te aspekty sprawiają, że na nowo staję się łagodnym i trochę podszytym smutkiem kwiatem lotosu, upatrującym jakiejś powtarzalnej aktywności w podróżowaniu komunikacją miejską - z braku laku to właśnie ludzie w MPK stają się moim cichym obiektem refleksji. Zaczęłam codziennie rano wsiadać pierwszymi drzwiami w 194 i zawsze spotykam tam na pierwszym siedzeniu młodego chłopaka w stanie przypominającym katatonię. Wzrok ma utkwiony w jednym punkcie, nie porusza się, w uszach słuchawki, chyba nie mruga, ale przynajmniej wygląda na to, że oddycha. Wiem, że pracuje w banku BGŻ, bo na szyi ma smycz z jego logiem (ja w kieszeni noszę smycz POZDRO TECHNO, więc non comments) i ogólnie jest trochę przerażający z tym swoim bezruchem. Na przystanku centrum kongresowe stoi też zawsze blond kuc, z którym zazwyczaj łapię się wzrokiem, a pod błoniami wchodzi do autobusu zawsze ktoś z mojej pracy i spuszczam wzrok, żeby móc w spokoju słuchać acid house'u na iPodzie, a nie wdawać się w rozmowie o pogodzie, która dzisiaj przypomina mi o traumatycznej ulewie na Audioriverze i musie pisania relacji.

Ta notatka w mojej głowie wyglądała doskonalej i prowadziła do jakiejś błyskotliwej konkluzji, ale jak to bywa z moją radosną twórczością - lepiej gdyby została niezapisana. Czy jest gdzieś dostępny tutorial do nauki pisania morałów albo pociskania dyskretnej aczkolwiek hipnotyzującej grafomanii?

środa, 15 lipca 2015

na siłowni (1)

Na sąsiednim orbitrekach napierają ostro dwie lask, pot leje się strumieniami.
- Jestem tu tylko po to, żeby móc opierdolić kebaba wieczorem.