niedziela, 1 stycznia 2017

Jedni mądrzy ludzie powiadają, że jaki sylwester, taki cały nowy rok. Inni mądrzy ludzie z kolei twierdzą, że jaki Nowy Rok, taki cały nowy rok. Jeśli chodzi o mnie, to wolałabym jednak opcję pierwszą - chciałabym, żeby 2017 był złożony z zakupów w Biedronce, jedzenia wegańskich pierożków w stylu slow food na miachu połączonego z piciem kawy flat white z mlekiem bez laktozy, robienia się na bóstwo, a potem zabawie do rana NIŻ leżenia całego dnia przed komputerem i czytania pudelka. 

I w tym roku nie czułam jakoś zewu zabawy sylwestrowej - mus wyjścia gdzieś i odpowiadania na pytanie co się robiło od dawien dawna mocno mnie mierzi, poczucie krańcowości, jakieś umowne zamknięcie jednego etapu, wywołuje same gorzkie refleksje, a 1 stycznia niezmiennie kojarzy się z kacem i durnymi postanowieniami bez pokrycia. Wczoraj o północy oglądaliśmy z tarasu Forum Przestrzeni pokaz sztucznych ogni i zamiast głupio cieszyć się niewiadomoczym, zastanawialiśmy się, co jest gorsze: sylwester czy własne urodziny? Albo dlaczego ludzie tak dziwnie tańczą w kółkach lub w parach, skoro stanem normalnym jest samotne gibanie się do dj-ki?*

*Obowiązkowy cytat z "Lobstera"


Do powyższych zagwozdek z wczoraj, dochodzą też same poważne sprawy z dzisiaj.
1. "Miliony osób oglądały TVP w sylwestra. Największą oglądalność, sięgającą 5 mln, miał koncert piosenkarza disco polo, Zenona Martyniuka w Dwójce - wynika z komunikatu prasowego Telewizji Polskiej." - z artykułu TVP chwali się wynikami z sylwestra. Wszystkie robią wrażenie, ale król wieczoru był tylko jeden

2. Na Facebooku można już lajkować lajkowanie czegoś przez kogoś! "'w końcu można reagować na to, że ktoś polubił jakąś stronę! 2017 zapowiada się wspaniale"

3. Ludzie pytają na przykład: "jak tam ostatni utwór w 2016 i pierwszy wysłuchany w 2017?"- kluczowa sprawa, prawda? Nawet w sumie to nie tajemnica - wraz z pretensjonalnym 2017 JUST BE GOOD TO ME, obojętnie witam nowy rok z Beach House: smutno, ale szlachetnie.