czwartek, 26 lipca 2012

jechał to sęk

Ludzie idą na pedagogikę, żeby nie popełniać kardynalnych błędów wychowawczych. Ludzie idą na psychologię, żeby pomóc swojej psychice. Ludzie idą na polonistykę, bo myślą, że nauczą się pisać. Zatem, ludzie idą na biologię, by dowiedzieć się dlaczego są gejami?
~ Paulo Coelho (aka autor nieznany)

KEIP COLM amnd fak u.

czwartek, 19 lipca 2012

"pierwszy tytuł naukowy zdobyty"

Odkąd mam pseudowykształcenie wyższe żyje mi się zdecydowanie lepiej. Szybciej podejmuję istotne decyzje co do smaku wafli wyżowych (no, jednak te tańsze), nawet tania wóda smakuje lepiej niż trzygwiazdkowy Napoleon, moje idee sięgają głębiej, sprawniej przechodzę przez ulicę i wypowiadam się swobodnie na tematy, o których nie mam większego  pojęcia, bo kto ma to robić, jak nie ludzie z licencjatem? Wszystkie moje clever thoughts - choć marne i zrodzone w próżniacznym zbytkowaniu żywota są jednocześnie błyskotliwe i wielowymiarowe, aż sama sobie ich zazdroszczę. Nawet bez ostrego koła czy stylish holenderki podczas zwykłego rekreacyjnego spaceringu bez dwóch zdań jestem zajebistsza. A jak prawie sra na mnie gołąb, to od razu jest to sranie lepszej jakości niż kiedyś - cała sytuacja, gdy przede mną ląduje ptasia kupa zdecydowanie ma cechy dobrego westernu gangsterskiego w HD, poza tym zabawna i śmieszna. Niby ułamki sekundy, a scena filmowa w chuj. 
Jeśli kobiety są z Marsa, mężczyźni z Wenus, to gołębie na pewno są z Krakowa. Remeber.


piątek, 13 lipca 2012

lic. na wodę, fotomontaż

Normalnie spamuje się ostatnio fejsika (nie lubię fejsa) burzami, deszczem, standardowo starociami z kwejka, smuteczkiem, że leje w lato (nie lubię lata), siedzeniem pod kocem i innymi ważnymi życiowymi problemami spadającymi znienacka na białych ludzi, podczas gdy studenctwo (nie lubię studenctwa) dalej wiernie trwa w monodebatowaniu o obronach, przyszłej karierze oraz chwaleniu się wszem i wobec wyższym wykształceniem z różnych uczelni. Taki uniwersytecki sezon ogórkowy, napływające nowe powiadomienia o uzyskanym licencjacie czy inżynierze z politologii. To niesamowite, że coraz więcej ludzi przeistacza się w kogoś innego, lepszego, o wyższym poziomie umysłowym, który symbolizuje skrót przed nazwiskiem. Kogoś, kto doznaje ekstazy na widok granatowej oprawy ze złotym napisem i przeżywa co najmniej 4D euforię na miliony lajków jego sukcesu. Kogoś, kto dąży do zdobywania nowych tytułów, oczekując swoich kolejnych świadectw, którymi może szczycić się publicznie, a gdy ma ich wystarczająco dużo w rękach, jest w stanie nawet patriotycznie oddać za nie życie. Serce roście.

Odpuszczę se dalsze manifestacje i wylewanie żółci nad tym, co wypada, a czego nie wypada człowiekom z wyższym wykształceniem, choć wyżej dupy nie podskoczą przecież. Sama muszę zająć się godną swojej warstwy społecznej działalnością - snuć górnolotne przemyślenia z musu, poczytać Dostojewskiego na siłę, wrzucić koniecznie dżezową piosenkę w eter z mądrym cytatem, którego nie rozumiem do końca, a potem ostatecznie zasnąć wkurwiona - wkurwiona, ale wiadomo - inteligentna. Zaniedbałam się niestety z deka w snobowaniu się na wieloaspektowy wykształciuchowaty eklektyzm, bo naprawdę miałam niezły zapierdol w przemyśle nienawiści (organizacja non-profit).

środa, 11 lipca 2012

so true

banderoza.blogspot:
http://www.pudelek.pl/artykul/6339/chyra_samotny_i_smutny_zdjecia/ http://www.pudelek.pl/artykul/17899/przyszedl_pijany_do_pracy/

Patrząc po zdjęciach - człowiek identycznie wygląda będąc smutnym i pijanym. Więc po co być smutnym, skoro można być pijanym?

poniedziałek, 9 lipca 2012

czy już zasługuję na miano trendowej blogerki modowej?



Edyta Górniak - pierwsza polska / cygańska indie - Pocahontas w regionalnym showbizie, dziś w stylizacji (stylistyce?) inspirowanej ewidentnie kulturą Azteków. Jest egzotycznie, trochę tribal, boho, ethno, ale widać, że nieznany autor makijażu (call anonim 2) pomylił kontynenty: Ameryka Południowa to nie Indianie, podobnie jak biel cynkowa to nie crepe georgette, spódnica to nie sukienka, walonki to nie kalosze, o czym każda trendowa blogerka modowa powinna wiedzieć. Podobno jednak wielka sztuka bierze się z prowokacji (i przypadku), więc owo przeoczenie mogło być metaforycznym działaniem celowym (markjetingiem), by uwypuklić głębię, symultaniczność, jaką niesie za sobą szukanie trendów w potędze mody.

Jako dodatki polecam frędzle od dywanu, firanka makaron, dzidy do dziabania pola (zamiennie: proporczyki z odpustu), a także podkreślający osobowość tatuaż z motywami azteckimi, pod warunkiem, że nie kłóci się z wyznawaną religią. Ale jak jesteś gwiazdą, nie masz matury, to niezależnie czy jesteś buddystą, czy dziadkiem jehowym, z kas(i)ą Ci się upiecze.

niedziela, 1 lipca 2012

nie święci pogodę robią

Od czasu, gdy doszłam do wniosku, że nie ma nic gorszego od Euro 2012, ten status zmieniał się wielokrotnie - nie było nic gorszego od śmierdzących ludzi w MPK, sesji, żulów pod blokiem, awarii wi-fi, juwenaliów, braku muzyki do słuchania, aż do momentu, gdy zaczęło robić się naprawdę gorąco. Od razu inna śpiewka. 


Na łąkach na wsi krowie placki, a w kulturalnym mieście metropolitarnym ludzkie placki - nad brudną Wisłą, porozkładane po całych bulwarach, albo krążące wokół nich. Ludziom się w dupach przewracało od tej temperatury chyba, myślą, że tu jakaś druga Jamajka, Szamba De Janeiro albo naturystyczny biblijny raj utracony. Smażą się polaczki jak kurczaki na rożnie, ze swoimi schabami i poczuciem jakiejkolwiek estetyki, podczas gdy ja siedzę w swojej pieczarze i odwołuję wszystkie swoje zaplanowane czynności. Zmieniam tlen w dwutlenek węgla, regeneruję komórki, przesyłam sygnały nerwowe do mózgu, trawię i zapominam nawet o modnym celu samorealizacji czy pogardzie. Upały spędzam jak płód 


(meantime in Richmond - dacie wiarę?)