czwartek, 23 grudnia 2010
wtorek, 14 grudnia 2010
i hate christmas.mp3
Polak zdolny jest do wszystkiego i do wszystkiego przywyknie. Napisałam to tylko dlatego, bo naprawdę idzie zima. Żeby nie było.
sobota, 11 grudnia 2010
wtorek, 7 grudnia 2010
Fama mówi, że Mikołaj przyszedł w tym roku tylko do tych, którzy nie zdali egzaminu w sobotę, co by się zgadzało w moim przypadku, bo nie dość, że dostałam tak alternatywne kolczyki z Małą Mi, że podchodzą pod neoalternatywę chyba, to jeszcze ktoś w końcu wymienił mi cukier w Restaurant City na Facebooku, bezinteresownie! Zdecydowanie udany 6 grudnia, zaiste.
niedziela, 5 grudnia 2010
Grudzień jest tak czarnym pod wieloma względami miesiącem, że są duże szanse, że zostanę murzynem z tej okazji, by lepiej się weń wpasować, zasymilować, utożsamić, bo choć cudów nie wymagam, marne szanse widzę na poprawę, o odcień szarości choć.
Śmiać się, czy płakać więc?
Upić się - to można zawsze.
sobota, 4 grudnia 2010
Znowu zima, wali śniegiem rewolucyjnie i z kopyta rwie, koniecznie chyba musi nasypać całą górę tego śmiecia, by radośnie mogli rozdeptywać go grudniowymi dniami psy, staruszki, chłopcy z politechniki, stylowe dziewczyny w wielkich okularach i całe to wielkie półgłowiaste towarzystwo, do wiosny samiuśkiej, z krótkimi przerwami na odwilż.
Zimą ludzie się zmieniają, robią się bardziej tępi, jacyś niemożliwie mało komunikatywni, jak flaki rozmemłani, powolnie się poruszający, powolnie myślący i pierdolący farmazony naprawdę na 100%. I co im zrobisz, jak to wszystko zima, zima wszystko i śnieg. Zdecydowanie czekam więc na deszcz, co rozgoni ciemne skłębione persony.
Zimą ludzie się zmieniają, robią się bardziej tępi, jacyś niemożliwie mało komunikatywni, jak flaki rozmemłani, powolnie się poruszający, powolnie myślący i pierdolący farmazony naprawdę na 100%. I co im zrobisz, jak to wszystko zima, zima wszystko i śnieg. Zdecydowanie czekam więc na deszcz, co rozgoni ciemne skłębione persony.
środa, 1 grudnia 2010
Zarówno moje życie towarzyskie, jak i naukowe nie wygląda tak idealnie, tak jakbym je chciała widzieć. Gdzie ja mam się kurwa realizować, skoro tu i tu nie? W związku z ogromem nauki, gram głupia w Literaki i czytam Pamuka, w obliczu wizji gorączki sobotniej nocy budzę się już dziś w stanie przypominającym kaca, zasmarkana i zachrypnięta, z przyzwyczajenia jakby.
Wczoraj chujnia, dziś chujnia, chujnia również jutro. To chyba zacznę nazywać w swoim przypadku małą stabilizacją.
Wczoraj chujnia, dziś chujnia, chujnia również jutro. To chyba zacznę nazywać w swoim przypadku małą stabilizacją.
poniedziałek, 29 listopada 2010
piątek, 26 listopada 2010
Wywal twarz z profilu, daj się poznać z innej strony - nowa inicjatywa z Zachodu. -->
"Bardzo się cieszę, że lista znajomych zmieniła się w zoo zgwałcone przez Cartoon Network."
"Bardzo się cieszę, że lista znajomych zmieniła się w zoo zgwałcone przez Cartoon Network."
środa, 24 listopada 2010
poniedziałek, 22 listopada 2010
Snuję się po mieszkaniu i myślę, że przydałoby się napić co, bo szaro, syf i nuda. O alkoholu też myślę z nudy, bo z nudów całe zło świata się bierze, psychole mordują z nudów, na imprezie, gdy nic się nie dzieje, myśli się o wybiciu wszystkich tych upojonych, pierdolących od rzeczy mord, z nudów. Coś dobrego z rana się należy, sru.
Tequila. Lubię tequilę i choć zabawa z lizaniem soli i ssaniem cytryny trochę wkurwia, jest niebanalna i to właśnie ona dziś pobudzi mój smutny mózg i jednocześnie usunie nowotygodniowy niepokój - no co, jakoś z balonem czasu trzeba sobie radzić.
Zaczynam wierzyć, że poniedziałki mogą jednak być choć trochę dobre.
Tequila. Lubię tequilę i choć zabawa z lizaniem soli i ssaniem cytryny trochę wkurwia, jest niebanalna i to właśnie ona dziś pobudzi mój smutny mózg i jednocześnie usunie nowotygodniowy niepokój - no co, jakoś z balonem czasu trzeba sobie radzić.
Zaczynam wierzyć, że poniedziałki mogą jednak być choć trochę dobre.
niedziela, 21 listopada 2010
Początek nocy - 4pm, full - time krejzi weekend z best love songami na 4FunTV, skrypt na kolanach. Madonna śpiewa, że ma coś tam anderskin, a ja - polaczek biedaczek komentuję prostacko, że anderskin to ona ma, ale pewnie heroinę. Sama się oczywiście z tego śmieję. Potem jakieś new wave, ale zestaw chwytów bardzo podobny: smutne twarze, rzępolenie na gitarze, deszcz, kraaaing, ukochana ucieka z innym samochodem, a ten frajer dalej tęskni i tak dalej. Przychodzi mi na myśl, że nim się człowiek obejrzy, to dopadnie go "Last christmas", nim jeszcze owa tandetna jesień się zdąży skończyć. Taraat tarrraraaarat taarrrara, nucę smutno z browarkiem w ręce.
Bo święta idą.
Święta idą, a ja dalej nie mam chłopaka. Taaraata tararata taarattta.
Bo święta idą.
Święta idą, a ja dalej nie mam chłopaka. Taaraata tararata taarattta.
wtorek, 16 listopada 2010
poniedziałek, 15 listopada 2010
Bogowie ewidentnie nie interesują się mną w poniedziałki, pozwalając bez końca pisać wyświechtane frazesy o beznadziejności i bezsensie tego czarnego dnia, którego jedyny dobry akcent zaczyna się i właściwie kończy na kawie. Nikt nie zgłasza sprzeciwów na pierdolenie wszystkiego i poddawanie się prądom, dlatego dziś pierdolę wszystko i poddaję się prądom. Jak wszyscy.
Cykl Basen / zajęcia / tenis / zakupy / komputer / nauka / muzyka się powtarza, ale na pewno jest ktoś, komu piętnasty dzień miesiąca zapadnie w pamięć. Remember 15th November, czy coś.
niedziela, 14 listopada 2010
Czas w niedzielny wieczór toczy się wartko i powolnym ruchem przenosi długi weekend do wieczności. Ogólne nastroje - apokaliptyczne, happy end - brak. Oczywiście od jutra biorę się ostatecznie w garść, na pewno już, a tymczasem dziś jeszcze pospolita inercja, prawie jak pospolite nieruszenie.
Pobite gary, zdecydowanie.
Pobite gary, zdecydowanie.
piątek, 12 listopada 2010
czwartek, 11 listopada 2010
Siedzę cały dzień w pidżamie rozmemłana, ale jednocześnie zadumana i może trochę melanchulijna, coby nie spalić czasem mojego dziedzictwa pamięci narodowej przypadkiem. Większość Polaków walczy w obronie wódki i denaturatu, a ja w tym samym momencie rzucam się w Internet, jak neuromancer zasuwam po stronach, wpisuję hasła, ściągam muzykę, oglądam fotki, inwigiluję, czas płynie.
Marudzę, mamroczę, ale właściwie czemu nie?
Marudzę, mamroczę, ale właściwie czemu nie?
sobota, 6 listopada 2010
piątek, 5 listopada 2010
środa, 3 listopada 2010
Dowiedziałam się dzisiaj, że że zdarzają się międzyplanetarne pioruny i wyładowania elektryczne między Jowiszem a Io. A to jest tak wspaniały koncept, że jestem w sumie w stanie wybaczyć dzisiejszemu dniowi wszystko: przerwaną passę moich sukcesów naukowych, korki po południu, znużenie, a nawet jebaną powtarzalność i uporczywość czasu też.
Między Io a Jowiszem jest jakieś 200000 km. Pioruny długie na pięć Ziem, punkty do lansu.
Między Io a Jowiszem jest jakieś 200000 km. Pioruny długie na pięć Ziem, punkty do lansu.
wtorek, 2 listopada 2010
piątek, 29 października 2010
Ja wierzę w miraże, dlatego zapominam pójść do biblioteki i odwlekam naukę do minus nieskończoności mimo wcześniejszego wstania w tymże celu. Lekce-sobie-ważę najzwyczajniej powagę sytuacji piątkowo, powtarzając jednocześnie, że dążenie do sukcesu w bólach to nie asceza, asceza to nie próżność, a globalna karma to tak naprawdę jedynie sprawiedliwość bez satysfakcji - ktoś czasem musi być przegranym frajerem, żeby gdzieś tam git mógł być ktoś. Keep calm.
środa, 27 października 2010
Git majonez! Drinki z parasolkami! Maniana! Bonanza! Ananasy! Bauns! Copacabana i tropicana! To wszystko, a nawet więcej to tylko mój dobry nastrój, mój dobry wieczór, wcale nie rano, na twarzy nic szczególnego, a w głowie znowu Las Vegas Parano. Wszystko w porządku, genialnie w porządku, cudownie w porządku, nienormalnie w porządku. Przekurwiście. Wychujaście. Kurwasuper.
sobota, 23 października 2010
Dziwny dzień, dziwny poranek, dziwna pobudka i dziwny kac. Yesterday was OK, today is dramatic, bo znowu wszystko na odwyrtkę, na nowo uciekamy przed jesienio, dalej piździelnik jednostajny przyspieszony, śniadanie standardowo bez Tiffany'ego i dodatkowo ctrl + R stosowane, refresh refresh refresh sobotnie.
piątek, 22 października 2010
Każdy ma swoją własną melanchujnię, a że jest październik, warto sobie dojebać porządnie.
Tak bardzo chciałabym mówić wzniosłodramatycznie, smutno, żeby wszyscy wokół empatycznie pogrążali się automatycznie w podobnych do moich jesiennych bólach,wątpliwościach i miotaniu się, patosie i tragizmie racji nie do pogodzenia, odrzuceniu przyziemnych problemów, ale generalnie wygląda to tak, że zwykle siedzę zjebana, wściekła, ze słuchawek lecą piosenki o lekkim zabarwieniu wysublimowania, które rozpierdalają od środka z siłą Salto del Angel, zagłębiam się coraz bardziej w swoistym pierdolniku operacji myślowych i zapadam w letarg. I nie mówię nic właściwie.
Tak bardzo chciałabym mówić wzniosłodramatycznie, smutno, żeby wszyscy wokół empatycznie pogrążali się automatycznie w podobnych do moich jesiennych bólach,wątpliwościach i miotaniu się, patosie i tragizmie racji nie do pogodzenia, odrzuceniu przyziemnych problemów, ale generalnie wygląda to tak, że zwykle siedzę zjebana, wściekła, ze słuchawek lecą piosenki o lekkim zabarwieniu wysublimowania, które rozpierdalają od środka z siłą Salto del Angel, zagłębiam się coraz bardziej w swoistym pierdolniku operacji myślowych i zapadam w letarg. I nie mówię nic właściwie.
wtorek, 19 października 2010
piątek, 15 października 2010
niedziela, 10 października 2010
sobota, 9 października 2010
piątek, 8 października 2010
rolling in the dip
Czuję się co najmniej tak jak homogenat komórki po odwirowywaniu w ultracentryfudze, czy coś. A weekend się jeszcze dobrze nie zaczął nawet.
czwartek, 7 października 2010
sobota, 2 października 2010
czwartek, 30 września 2010
podjechała karetka
Czy ten cukrzycowy atak tajemniczego sąsiada z góry jest może przypadkiem jego wyznaniem miłości do mnie?
wtorek, 28 września 2010
W domu zostały same przypadkowe książki, ale kartkuję je, nie mając wyboru i nie dając im szansy jednocześnie. I tak na przykład teraz, zamiast napawać się losami kobiety, która czekała na ukochanego przez lata, niedostępna (seksualnie) dla innych, zachwycać się jej (głupim) poświęceniem, zastanawiam się, kiedy narrator (obserwator, mężczyzna, 1 osb. l. poj., naoczny świadek) ją bzyknie. Przez chwilę wstyd mi nawet, oczywiście za brak wiary w prawość płci i prymitywizm własnego myślenia, ale co się okazuje? Że kobieta, która czekała lat 30 z hakiem na faceta, rzeczywiście puściła się ostatecznie z narratorem! Nawet nie wiem, jak to spuentować.
poniedziałek, 27 września 2010
Poniedziałkowy targ w Staszowie to istne vanity fair na najwyższym prowincjonalnym poziomie. Niby zwisa mi to, co jak wyglądają inni, ale po krótkim przejściu z braku laku przez plac, czuję się dziwnie, dziwnie co najmniej! i myślę, o zgrozo, nawet: Jacyków, choć serdecznie Cię nie znoszę, przyjedź do świętokrzyskiego, kiedyś w wolny dzień, a nie pożałujesz! Tu nawet kobiety ubierają się w białe adydasky, szeleszczące dresy, a dziewczęta dalej preferują uczesanie na jamochłona i dyskotekowe przecierane dżinsy. Ich chamsko czarne farbowane włosy i spodnie jak z lat 90., rozpoznawalne na kilometr - czy to jeszcze kicz, czy może już folklor?
poniedziałek, 13 września 2010
piątek, 10 września 2010
piątek, 3 września 2010
wtorek, 31 sierpnia 2010
ile waży koń trojański, ile kosztuje warunek na UJ
Poprawka pojutrze, a ja już tu i teraz jak na szpilkach. Szkoda, że nie palę papierosów, bo oprócz alternatywnego chodzenia w kółko i przeklinania, robiłabym sobie krótkie przerwy na fajkę na balkonie, najbardziej majestatyczne i teatralne, jakie się tylko da. Zamiast wykorzystywać ostatnie chwile na powtórki, prokrastynuję i prodestynuję do kolejnej porażki. Życie.
Czerstwy humor z "Mody na sukces", tylko dla wtajemniczonych zapewne.
Jakieś dziecko pyta Eryka Forrestera:
- Ile masz lat?
- Nie znasz takiej liczby. - odpowiedział Eryk.
Śmiechu po pachy.
Jakieś dziecko pyta Eryka Forrestera:
- Ile masz lat?
- Nie znasz takiej liczby. - odpowiedział Eryk.
Śmiechu po pachy.
niedziela, 29 sierpnia 2010
sobota, 28 sierpnia 2010
piątek, 27 sierpnia 2010
Oglądałam wczoraj wieczorem na Discovery film dokumentalny o wdzięcznym tytule "Apokalipsa 2012", z którego wynika, że żadnego końca świata za 2 lata nie będzie. Kompletna demotywacja. Ta informacja psuje większość, o ile nie wszystkie, moje plany - co, może jednak nie rzucę w pizdu studiów, nie będę nasączać się umyślnie truciznami do woli i podrywać do woli bezwstydnie facetów w perspektywie ogólnego przewartościowania? Co, może najbliższe lata upłyną najpierw na poszukiwaniu pracy, a potem obserwowania tycia i starzenia się mojego ciała? Kompletny bezsens. I jak tu się uczyć, jak zasnąć, jak tu się nie napić?!
Always drunk = fuck yeah.
Always drunk = fuck yeah.
wtorek, 24 sierpnia 2010
sierpień, miesiąc Maryi
Kal: bogurodzica dziewica ma ryja, twego syna spuści zyszczy kyrieleison. usłysz głosy i napełń kielona, oto idzie przebyt z chujowizną.
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
piątek, 20 sierpnia 2010
czwartek, 19 sierpnia 2010
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
niedziela, 15 sierpnia 2010
sobota, 14 sierpnia 2010
środa, 11 sierpnia 2010
wtorek, 3 sierpnia 2010
niedziela, 1 sierpnia 2010
Wczoraj z musu słucham radia RMF FM podczas długotrwałej jazdy samochodem w nieznane, ale mija już enta (>8) godzina i dalej nie słychać "Alejandro" - myślę sobie, że warto o czymś takim pierdolnąć status na fejsbuku via mobilny Internet i tak właśnie postanowiłam. Skończyłam nawet już wstukiwać jego błyskotliwą treść i miałam kliknąć w opcję publikowania, gdy właśnie wtedy usłyszałam:
I KNOW WE WERE YOUNG AND I KNOW YOU MAY LOVE ME
Kurwa.
I KNOW WE WERE YOUNG AND I KNOW YOU MAY LOVE ME
Kurwa.
wtorek, 20 lipca 2010
niedziela, 18 lipca 2010
wtorek, 13 lipca 2010
poetyka bólu
- Jak tam aktualnie u Ciebie?
- Aktualnie. Aktualnie to mam ochotę przyjebać w jakąś ścianę z poważnego rozpędu.
- Aktualnie. Aktualnie to mam ochotę przyjebać w jakąś ścianę z poważnego rozpędu.
piątek, 9 lipca 2010
poniedziałek, 28 czerwca 2010
sobota, 26 czerwca 2010
piątek, 25 czerwca 2010
wtorek, 22 czerwca 2010
sobota, 19 czerwca 2010
Dojrzałam do takiego momentu w życiu, by zamiast motywu przewodniego "Mody na sukces" ustawić na komórce "Kolorowe sny" Just 5 oraz przestać wyłączać scrobbling, gdy najdzie mnie najwyższa ochota na słuchanie Janusza Laskowskiego, Zbigniewa Wodeckiego i oczywiście Krzysztofa Krawczyka. Co się będę ukrywać ze swoim prostactwem i nabijać dżez dla snobów?
piątek, 18 czerwca 2010
czwartek, 17 czerwca 2010
środa, 16 czerwca 2010
poniedziałek, 14 czerwca 2010
niedziela, 13 czerwca 2010
krakowskie mpk
- Nie robi Ci się niedobrze od tego, przez ile bzdetów musimy przebrnąć, żeby w końcu się bzyknąć z laską?
- No weź, suki doceniają odrobinę szacunku, kilka komplementów. Opłaca się czasami dostosować.
- No weź, suki doceniają odrobinę szacunku, kilka komplementów. Opłaca się czasami dostosować.
sobota, 12 czerwca 2010
z mieszkania
- Pamiętacie może jaką bluzkę miałam na sobie we wtorek rano?
- Nie.
- Boże, Wy się kompletnie mną nie interesujecie!
- Nie.
- Boże, Wy się kompletnie mną nie interesujecie!
Nie rozumiem kobiet, które marnotrawią cenny czas na pindrzenie się przed lustrem, szczególnie wiosną. To chyba oczywiste, że gdy zakładają sukienkę z dużym dekoltem, albo krótką spódnicę i skąpą bluzkę, to żaden mężczyzna nie zauważy, czy kolor cienia do powiek pasuje do butów, albo czy kolorowa torebka współgra z eleganckim kompletem. No, heloł!
Cycki na wierzchu, a potem jeszcze słodki kokieteryjne bulwersy, że wszyscy patrzą na nie w tramwaju.
Cycki na wierzchu, a potem jeszcze słodki kokieteryjne bulwersy, że wszyscy patrzą na nie w tramwaju.
piątek, 11 czerwca 2010
czwartek, 10 czerwca 2010
Gdybym mówiła językami ludzi i aniołów, a Towarów Zastępczych bym nie miała, stałabym się jak moje współlokatorki zza ściany, bogacące swe życie oglądaniem "Pierwszej miłości", albo dresiarze spod solarium. Do tej pory nie umiem zrozumieć fenomenu "Cichych dni", które brzmią niezależnie od pory roku, tak jak w czasie tej przewidzianej jesieni, podczas której staniała wódka. I dziś wieczór znów zmieniam się w połykacza noży, siedząc tak sentymentalnie na parapecie i mimo pogody, twarz mi cyklicznie chmurnieje. Chuja!
Majka dupodajka
Michał zjawi się u Mikołaja po odbiór testu DNA. Wynik będzie szokujący. Okazuje się, że nie jest ojcem dziecka Majki. Jak to możliwe?
Ależ ze mnie medialna bestia. Wysyłam wczoraj donos do pudelek.pl z pretensjami, że Pudzian od wczoraj jest już magistrem, a ani słowa o tym na stronie głównej, po czym w okamgnieniu w skrzynce znalazł się mail zwrotny z informacją, że zajmą się tą sprawą i podziękowaniami za informację. I co? Wchodzę więc na główną, a tam news o naszym człowieku renesansu! MÓJ NEWS.
Od dziś chcę być tylko dziennikarką!
Od dziś chcę być tylko dziennikarką!
środa, 9 czerwca 2010
Akurat w momencie, gdy kumulowane we mnie długo pokłady weny twórczej samoistnie chcą współuczestniczyć wraz z jednoczesną potrzebą lansu w budowaniu fajnej, aczkolwiek oczywiście nieprawdziwej sylwetki mojej osoby w sieci, dostaję masę materiału do opanowania w trybie fast forward. A tak dawno nikt nie zachwycał się moją elokwencją, że prawie zapomniałam, jakie to uczucie. I jak tu żyć?
Zauważyłam, że wraz z postępem czasu moja liczba znajomych na na facebooku nie rośnie, jak to się dzieje zazwyczaj, ale maleje! Zamiast pozyskiwać nowych ziomków, usuwam ich nonszalancko znienacka, stwierdzając chamsko, że właściwie w większości przypadków gówno obchodzi mnie zarówno to, co ci ludzie robią, jaki wynik testu uzyskają, albo do jakiej wyjątkowej grupy dołączą. Prezentujemy już nawet nie inny poziom wrażliwości, ale pierwszorzędnie kompletnie niekompatybilny poziom abstrakcji. Jestem Agata in Wonderland, chociaż pewnie powinnam, tak jak i Alicja siedzieć w kuchni przy garach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)