czwartek, 27 września 2012

teatrzyk pseudozielona gęś


Przemierzam osiedle, z naprzeciwka mnie idą dwie dziewczyny, na moje oko przełom podstawówki i gimnazjum, ale kto tam nadąży za dzisiejszą młodzieżą? Na mój widok zaczynają szeptać coś jedna do drugiej i łapią się za ręce. W końcu mijamy się i jedna z nich nagle zadaje mi pytanie:
- I co Pani na to? I CO PANI TERAZ POWIE?"
Odpowiadam: - Ale że co? Z czym?
- No bo jesteśmy dziewczynami, a trzymamy się za ręce, CO PANI NA TO?
- Hmm, jeśli Wam to odpowiada, to ja nie mam absolutnie nic przeciwko.
Na to druga:
-Łeeee, bez sensu, miała się pani ZGORSZYĆ.

niedziela, 23 września 2012

je je jesień

Elo jesień, wreszcie nadszedł czas na:
jakieś porządne zapalenie zatok połączone z leczniczym rajdem po galeriach krakowskich w poszukiwaniu inspiracji na autumn winter must have stylizacje,
może nową casual jesienną dziarkę,
jakąś małą artystyczną sesję zdjęciową z kolegą fotografem (przecież każdy zna kogoś takiego) - zdjęcia liści i butów robione obiektywem rybie oko lustrzanki Nikon (plus efekt Ortona, HDR oraz rozmycie),
może mały instagram swojej zakazanej facjaty i zakazanych facjat swoich znajomych na jesiennym trendy spacerku na plantach (dużo filtru!),
smutki i smuteczki w klimacie mżawki, szarości i pluchy,
narzekanie, narzekanie, narzekanie na wszystko wokół, manifestowane przez łzawe statusy na facebooku,
jesienną deprechę i depresyjne jesienne albumy zarezerwowane na ten czas (depressive dubstep, dark ambient, progresive minimal techno),
wyjazd do Kazachstanu, do Czech, na Ukrainę, Katowic czy innego mało uczęszczanego, lecz inspirującego miejsca na chillout weekendowy - poprawiacz humoru,
wysiadywanie w kinie na ambitnych filmach w celu snobowania się na snobizm i wystawanie w klubach dla zdjęć na portalach pod pretekstem ostrej wiksy,
stopniowe wprowadzanie nastroju zimy podczas mówienia "niedługo będzie śnieg, będzie ścisk w autobusach, coraz ciemniej na zewnątrz, coraz zimniej, zacznie się chodzenie w czapkach i wypizdów łe łe łe"

i inne powtarzalne czynności, które obowiązkowo należy zrobić jesienią.

Oczywiście cieszę się i raduję zawsze wszędzie, pozbawiając swoje wypowiedzi cech prześmiewczych i przeistaczając się we wzór powagi i odpowiedzialności. Nie ma bowiem na świecie nic tak miłego, tak przyjemnego i tak odprężającego, a nawet urokliwego jak transcedentalna weekendowa relaksująca ironia, którą implikuje beztroska zasada nieoznaczoności Heisenberga. Oczekiwanie na koniec jednego miesiąca i początek drugiego pozwala mi zatopić się głębiej w nieustannej introspekcji, drobiazgowej analizie swych najbardziej ulotnych chwil, w bezcelowym dążeniu do zamykania jednego powtarzalnego etapu życia i otwierania kolejnego powtarzalnego etapu życia.

Co tu dużo gadać - mózg mi siwieje, kończy się karnawał, zaczyna się jesień.

środa, 19 września 2012

spontaniczność z ręką na pulsie


Dziś czuję się niewyraźnie bardzo niewyraźnie i to chyba jednak nie impresjonizm kurwa. Na osiedlu ukrywam się wśród opadłych liści i to jest jedyny ratunek przed niechcianą popularnością, a upadłe kobiety przechadzają się między delikatesami i to też jest zapewne jakaś ucieczka, na przykład przed monopolowym. Najnowsze wiadomości z kraju i ze świata mówią, że polska złota jesień (amber autumn gold) została odwołana, tak jak umarł Rzym i Bizancjum; pogoda pod psem, a ja nie byłam z moim quasi hot Dogiem rasy na marszu jamników w Krakowie, podobnie jak nie byłam na koncercie Yeasayer w Warszawie i w Ikei w ten weekend. Żeby uwolnić się od szkolnych demonów, napierdalam w wolnych chwilach, rzadkich oczywiście jak cholera, dubstepem w domu na podłączonych głośnikach na wieży stereofonicznej z pierwszej komunii świętej, nie zapominając o prostoliniowym jednostajnym i eschatologicznym podążaniu ku weekendowi. Jesienią wszystko kończy się ostatecznie.

środa, 12 września 2012

poniedziałek, 10 września 2012

stolica dla ubogich, reminiscencje


"czuję  się  dziś   za LAMA ny"

Z cyklu "ciężkie poniedziałki": Dziś jestem bardziej zdechlakiem z konieczności niż z wyboru.