wtorek, 16 stycznia 2018

W poniedziałek był oficjalnie blue monday, który zamienił się nieoczekiwanie w pink monday: uśmiechałam się bez powodu pod nosem, dzieciaki w mijającym mnie autobusie MPK machały radośnie przez szybę w moją stronę i odkryłam masę nowej muzyki, która niezmiennie poprawia mi humor.
Dla równowagi neutralny wtorek zamienił się failure / collapse / disaster tuesday z moim pierwszym załamaniem nerwowym w tym roku. Śmieję się i żartuję, a tak naprawdę ślina więźnie mi w gardle i co 5 minut zbiera mi się na płacz. Jeśli tak zachowuję się nie mając na karku nawet trzydziestu lat, to co dopiero będzie jak dosięgnie mnie menopauza? Kobieta jest murzynem świata i niech ktoś mi tylko powie, że nie.

środa, 10 stycznia 2018

Czuję, że słowo SRYGGE to słowo, na które czekałam cały zeszły rok. Odkąd odnalazłam je dzięki wierszowi Łukasza Podgórniego, moje przeczucie mówi, że będzie to symbol 2018, a poza tym nieuświadomiona dotąd metafora mojego życia. Oto srygge - czyli hygge po polsku, na odwyrtkę, niepoprawnie, tak czy srak.

Dlaczego mogę powiedzieć, że srygge dominuje w 2018, który przecież dopiero co się zaczął?
1. Moja siostra pyta mnie jak u mnie w pracy komentowali galę sportu. Pytam: jaką galę sportu? O co chodzi? U mnie w pracy nadal wałkuje się instytutowy jubileusz 50-lecia oraz schizofreniczną wizję naszego mikroświata, a o bożym świecie dalej nikt nie wie. Nihil novi 2018.

2. Krakowskie MPK wprowadziło stałe zmiany w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej od 8 stycznia 2018, nazwane optymalizacją. Piękne jest to, że mimo upływu dwóch dni nie widzę żadnych różnic. Autobusy jeżdżą tak samo ciulowo, tak samo się spóźniają, a nad miastem tak samo wisi smog i beznadzieja. Już nie mogę doczekać się przedłużenia karty miejskiej.

3. Nadal nie dotrzymuję obietnic i nie przestrzegam postanowień. Przykłady? Mój bullet journal dalej leży i kwiczy, w związku z tym na pewno i pod koniec 2018 nie będę wiedzieć, co istotnego zdarzyło się w moim życiu (boję się myśli, że nic się w nim nie dzieje). Ponadto boję się zadzwonić do instruktora i umówić się na jazdy prawo jazdy.

Czy kiedyś wygramolę się ze swojego rozciamciania?