niedziela, 29 kwietnia 2012

raport


Ktoś powiedział kiedyś, że nuda jest funkcją serca, a nie krajobrazu.

Mój cosmoweekend mija więc wybornie i mocno, wiadomo - wszystko glamour i wysoki haj laif. Rano piję kawę z cynamonem leżąc w kołdrze w kwiaty polne i oglądając Ryśka z "Klanu" w DD TVN, potem robię trendy drineczki z resztek z barku i maluję paznokcie w wiosenne kolory, lajkuję pełno fanejdżów na fejsie, czytam "Rio Anaconda" Cejrowskiego jednocześnie dla beki i dla odczucia większego gorąca, nadrabiam zaległości z etykiety wraz z TVN style i VH1. Ostatecznie zmazuję z paznokci spring barwy i decyduję się na coś bardziej pasującego do mojego wyjątkowego chłodnego nastroju, włączam Bena Frosta na respiratorze i jakoś leci.

Ech, ciężko z jednej strony być arcy-yntelygentnym, a z drugiej udawać gimbusa, by przypodobać się tłumowi - to jednak jest sztuka. Wielka sztuka.

piątek, 6 kwietnia 2012

who is the worst mc?

Co prawda, powinnam się tą informacją jarać oficjalnie na moim oficjalnym opiniotwórczym blogu muzycznym, który nie istnieje, ale informacja, że Gonzales po latach oczekiwania będzie w Polsce jest warta osobnego wow wow wow tutaj - to ostatnie dni, gdy ktoś w tym kraju jeszcze go nie zna. Dziwnie dobre wieści w zabobonny Wielki Piątek. Dobrze, że z radości jeszcze nikt się nie zesrał, mogę spokojnie skakać po pokoju. 

czwartek, 5 kwietnia 2012

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

music is my boyfriend, dziffko

Każdy szanujący się pseudohipster z korzeniami robotniczymi, któremu od czasu do czasu zdarzy się czytać pitchforka, albo pojechać na Opener czy jakiś inny mniej lub bardziej offowy festiwal, zakłada albo posiada bloga muzycznego, gdzie recenzuje muzykę, poleca innym płyty warte poznania, rozpływa się nad samplami, inspiracjami, albo krytykuje album, wypadający słabo w stosunku do poprzedniego, ale już lepiej jeśli porównuje się go do następnego, ewentualnie opisuje swoje transcedentalne uczucia po koncercie, na który czekał całe swoje życie i wydał ponad 100zł. Ale może sobie pozwolić, bo wiadomo, że taki hipster się zna, jak nikt inny, bo słucha przede wszystkim elektroniki i znał Buriala zanim  jeszcze był mainstreamowy - to istotne, zaiste. Sama ostatnimi czasy zastanawiam się nad założeniem bloga, gdzie polecałabym muzykę, w niepodważalnym przekonaniu, że się znam, ale wzbraniam się póki co, jak mogę, bo to próżne i laickie, ale i tak w ostatecznym rozeznaniu lepsze niż wrzucanie muzyki z youtube na tablicę fejsa, czego nienawidzę, bo nie dość, że zwykle pojawiają się tego typu wpisy z pierońskim opóźnieniem, to jeszcze potwierdzają zasadę, że czasem brak komentarza jest lepszy niż jakikolwiek komentarz  [ileż można oglądać ten sam klip Lany del Rey czy Adele opatrzony uśmiechniętą emotką, emotką mrugającą albo trzema tajemniczymi kropkami?!]
POCOTOKOMU NACOTOKOMU KURWEŁKE.

niedziela, 1 kwietnia 2012

hehehelmans

Dziwny dzień, tak bardzo jak dziwne potrafią być dnie na kacu i gastrofazie. Włącza mi się wstrętna sentymentalna maniera grafomanii, za oknem pizga śniegiem, a ja rozbita jestem między szarościami na zewnątrz i wesołymi dóbstepe, wyjątkowo dziś pasującymi do woop woop (łupania) w mojej głowie, PISZĘĘĘ. Im więcej czytam, tym mocniej przekonuję się o swoim literackim inwalidztwie i akceptuję fakt, że nie zostanę nigdy pierwszą wieszczką narodową, zostając na etapie przesiadywania w Alchemii z pedalskim papierosem w ręce i gdybania, na jaką tą książkę czy scenariusz mam pomysł, albo, że gdybym umiała grać na instrumencie chciałabym mieć własny zespół. A tak to mogę sobie co najwyżej polecić nowy album Rusko, zarekomendować gorąco i ciepło, nie tylko z okazji plebejskiego święta Prima Aprilis, ale na serio również i przede wszystkim..

A co do prima aprilis, siostra przed chwilą wysłała mi podniecona link do nowej płyty The xx, który okazał się albumem Nicki Minaj. Ze smutku wory pod oczami.