sobota, 26 marca 2016

wielkanoc

Siostra zapytała mnie dzisiaj z dupy, czy gdyby u rodziców w domu nie było internetu, to przyjeżdżałabym tutaj na święta.

Uwierzcie, ale miałam poważny problem z odpowiedzeniem na to pytanie.

niedziela, 13 marca 2016

weekend marnotrawny

Powroty zawsze bywają pod wieloma względami trudne, szczególnie jeśli wraca się z jednej chujozy do drugiej, wokół nie widać szans na ratunek, rokowania nie dają żadnej nadziei, a weekend niezależnie gdzie spędzony stoi pod znakiem totalnego zmarnotrawienia. Zapomniałabym jeszcze, że wracanie gdziekolwiek skądkolwiek i pocokolwiek nabiera dodatkowych zgniłych barw gdy wraca się polskim busem, gdzie w ciszy konsumuje się kanapki z pasztetem, pije piwa i śmierdzi cebulą.
Nie pomaga humus, James Blake ani antologia reportażu, a brak przestrzeni intymnej uniemożliwia mi pobicie kogoś bez konsekwencji albo wykonanie kilku pokojowych asan jogi. Ratuj mnie mały wiosenny boże przed ogólną klęską dnia jutrzejszego, a jeszcze bardziej przed kolejnym nadchodzącym weekendem, którego z założenia nienawidzę jak psa i marzę o jego delegalizacji. 

Rozmowy ze znajomymi utwierdzają mnie, że między nami niewiele się zmienia i jednocześnie wprawiają w jeszcze większe przygnębienie, które noszę gdzieś na co dzień w głębi i tłumię ostatnio nowym sezonem "House of Cards". Przy naleśnikach ze smażonymi truskawkami i koksem na końcu świata rozmawiamy, że nic już nam nie sprawia tak właściwie przyjemności, nie obchodzi nas to, co mają do powiedzenia pisarze na spotkaniach autorskich, wszystkie filmy wydają się podobne do siebie, a niektórych książek mogłyśmy nie czytać, by żyć dalej szczęśliwie i w błogiej nieświadomości. 
U naszych znajomych imprezowiczów-klubowiczów po przekroczeniu trzydziestego czy trzydziestego piątego roku życia niewiele się zmieniło w ciągu lat: dalej uskuteczniają swój nocny tryb życia, pierdolą konwenanse i żyją weekendem, co trochę mnie przeraża. Sama żyję od pewnego momentu obawą, że w ciągu najbliższych miesięcy techno mi się znudzi i nie będę miała żadnej alternatywy rozrywkowo-przyjemnościowej, ale z drugiej strony powinnam bać się też opcji spędzenia w stanie stacjonarnym muzyki elektronicznej kolejnych lat swojego życia.

W sumie to chciałam tylko powiedzieć, że marnotrawstwem czasu wydaje mi się wyjazd, który uskuteczniłam w ten weekend. Chciałam tylko dobrze się bawić, a wracam z wkurwieniem do kwadratu, bo wcale nie spędziłam mile czasu na docelowych czynnościach i widzę je teraz jako gigantyczny wyrzut sumienia, z którego nie mam gdzie się wyspowiadać i dostać rozgrzeszenia. Próżność i nonsensowność wysycam życiem offline, częściowo działa.