środa, 29 lipca 2015

najlepsze refleksje - godzina po fakcie

Nawet w tak bardzo kulturalnej stolicy - Krakowie nastało coś na kształt sezonu ogórkowego - już jakiś czas temu wyjechała stąd horda studentów, reszta podludzi opuszcza miasto dzisiaj z okazji festiwalu Brudstok, wygląda też, że tymczasowo ustały wojny LGBT, nawet mniej stoję w korkach i kolejkach w monopolowym wieczorem.
Wszystkie te aspekty sprawiają, że na nowo staję się łagodnym i trochę podszytym smutkiem kwiatem lotosu, upatrującym jakiejś powtarzalnej aktywności w podróżowaniu komunikacją miejską - z braku laku to właśnie ludzie w MPK stają się moim cichym obiektem refleksji. Zaczęłam codziennie rano wsiadać pierwszymi drzwiami w 194 i zawsze spotykam tam na pierwszym siedzeniu młodego chłopaka w stanie przypominającym katatonię. Wzrok ma utkwiony w jednym punkcie, nie porusza się, w uszach słuchawki, chyba nie mruga, ale przynajmniej wygląda na to, że oddycha. Wiem, że pracuje w banku BGŻ, bo na szyi ma smycz z jego logiem (ja w kieszeni noszę smycz POZDRO TECHNO, więc non comments) i ogólnie jest trochę przerażający z tym swoim bezruchem. Na przystanku centrum kongresowe stoi też zawsze blond kuc, z którym zazwyczaj łapię się wzrokiem, a pod błoniami wchodzi do autobusu zawsze ktoś z mojej pracy i spuszczam wzrok, żeby móc w spokoju słuchać acid house'u na iPodzie, a nie wdawać się w rozmowie o pogodzie, która dzisiaj przypomina mi o traumatycznej ulewie na Audioriverze i musie pisania relacji.

Ta notatka w mojej głowie wyglądała doskonalej i prowadziła do jakiejś błyskotliwej konkluzji, ale jak to bywa z moją radosną twórczością - lepiej gdyby została niezapisana. Czy jest gdzieś dostępny tutorial do nauki pisania morałów albo pociskania dyskretnej aczkolwiek hipnotyzującej grafomanii?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz