poniedziałek, 27 września 2010

Poniedziałkowy targ w Staszowie to istne vanity fair na najwyższym prowincjonalnym poziomie. Niby zwisa mi to, co jak wyglądają inni, ale po krótkim przejściu z braku laku przez plac, czuję się dziwnie, dziwnie co najmniej! i myślę, o zgrozo, nawet: Jacyków, choć serdecznie Cię nie znoszę, przyjedź do świętokrzyskiego, kiedyś w wolny dzień, a nie pożałujesz! Tu nawet kobiety ubierają się w białe adydasky, szeleszczące dresy, a dziewczęta dalej preferują uczesanie na jamochłona i dyskotekowe przecierane dżinsy. Ich chamsko czarne farbowane włosy i spodnie jak z lat 90., rozpoznawalne na kilometr - czy to jeszcze kicz, czy może już folklor?

7 komentarzy:

  1. nikt nie mówił, że będzie kolorowo :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie mówił, że nie będzie kolorowo (:o).

    OdpowiedzUsuń
  3. Staszowskie dziewczęta ubiera BIG TARG. Niby lans, niby szajs. Myślałam, że ta skrajność możliwa jest na Stadionie X-lecia, a tu w znanej kieszeni.
    Zaliczam to KICZ kultury. Wstyd mi za to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam odpowiedź na wasze pytanie: takie życie jest no belon.

    OdpowiedzUsuń