sobota, 23 kwietnia 2011

Czas mija, płasko obojętnie, gorzkozimno, a ja wiedziona niechęcią do lokalnej rzeczywistości, kupuję sobie trochę alkoholu dla znieczulenia, czas mija, a ja udaję, że mnie to nie dotyczy, bo niby interesuje mnie tylko "Taniec z gwiazdami" i pudelek.

Idę ulicą, mam dwadzieścia dwa lata, a moje kłamstwa gry metafory mają ciężar genialności; idę ulicą po spirali i nawet się cofam, oddalam się zamiast przybliżać. Wszystko to razem przypomina zdarzenia z kiepskiej powieści i rozgrywa się na krawędzi dobrego smaku, blagi i nieprawdopodobieństwa.

Ludzie jadą albo wracają, mijają mnie samochody, przechodnie, a ja tym wysztafirowanym tłumie czuję się jak szmaciarz i władca, jak żebrak i król.

Gdy ma się dwadzieścia dwa lata, pogarda ma słodki smak. Jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz