czwartek, 12 listopada 2015

Miałam w zamiarze zrobić przegląd najśmieszniejszych obrazków i cytatów z dnia wczorajszego, ale ostatecznie zajęłam się kontemplacją tego czwartku bez wyrazu i ucieczką w wieczorne życie miasta - łuny 11 listopada po prostu opadły na rzecz tradycyjnych śmieszków do oporu z Jana Pawła II i memów z Kwaśniewskim, które podobno są passe. Ale cóż, taki żywot.

Nigdy nie wiedziałam, o co chodzi w czwartkach, ale przez swój dość długi żywot nauczyłam sobie z nimi radzić. Dlatego trafiam na spotkania o Santa Muerte i innych sektach Ameryki Południowej, zajadam darmowy tradycyjny listopadowy chleb, a potem creme de la creme dnia: zakupy w Biedrze w Galerii Krakowskiej i siłka. Tym razem zajęcia mam nie z instruktorką, ale facetem, z którym dziarsko ćwiczymy układy i też mnie to bawi. Chyba naprawdę śmieję się ze wszystkiego, ale wszystkie te kocie ruchy jakoś nie kojarzą mi się z testosteronem (zarostem, drwalem, męskim bicepsem). Mimo to, dziewczyny, dajemy, jesteście ze mną, wi step, podwójny step touch!
Co ja robię ze swoim życiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz