poniedziałek, 15 listopada 2010

Bogowie ewidentnie nie interesują się mną w poniedziałki, pozwalając bez końca pisać wyświechtane frazesy o beznadziejności i bezsensie tego czarnego dnia, którego jedyny dobry akcent zaczyna się i właściwie kończy na kawie. Nikt nie zgłasza sprzeciwów na pierdolenie wszystkiego i poddawanie się prądom, dlatego dziś pierdolę wszystko i poddaję się prądom. Jak wszyscy.

Cykl Basen / zajęcia / tenis / zakupy / komputer / nauka / muzyka się powtarza, ale na pewno jest ktoś, komu piętnasty dzień miesiąca zapadnie w pamięć. Remember 15th November, czy coś.

3 komentarze:

  1. Zdaje Ci się tylko, że jest beznadziejny. Pozbądź się rutyny. Mogłabym cytować: "Uciekaj sto mil na sekundę, uciekaj jeden metr na rok", ale by wyszło na jaw, że jestem na tripie.

    Zapamiętam ten dzień na pewno. Współprowadzę projekt o Teofilowie w Łodzi. Nie wiem nawet gdzie jest to osiedle.

    OdpowiedzUsuń
  2. mojego dziadka bardzo ucieszył 15 - rentę dostał, gwarantuję Ci, że będzie pamiętał ten dzień jeszcze przez 29 kolejnych

    OdpowiedzUsuń