Jakiś czas temu skończyłam napierać na "Breaking Bad" i to było miliard razy podniecające niż oglądnięcie kultowego (hehe) "Avatara" 4 lata po premierze. Teraz, w momencie gdy wszystko zostało nie tylko powiedziane, napisane, powtórzone, wielokrotnie przetworzone, ale też obejrzane, został mi tylko ból, marazm życia codziennego i udręka rzeczywistych zdarzeń. Muszę wrócić do tak zwanego życia, chociaż nie jestem pewna, czy jest do czego w ogóle wracać i czy nie lepiej pielęgnować w dalszym ciągu swojej oazy spokoju i marnotrawstwa wraz ze wszystkimi hiperpedalskimi piosenkami, które jakby same do mnie przychodzą. A może ściągnę jednak "House of Cards" zamiast zajmować się zawoalowanym opowiadaniem o sobie na kolejnych bezsensownych platformach? Muszę dowiedzieć się, jak nazywa się taki problem z osobowością, bym wiedziała, na co właściwie mam zwalać winę.
Zdecydowanie, by zrozumieć tak zwane nasze czasy, należy robić wszystko, absolutnie wszystko, na odwrót. Polecam.
Zdecydowanie, by zrozumieć tak zwane nasze czasy, należy robić wszystko, absolutnie wszystko, na odwrót. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz