poniedziałek, 17 grudnia 2012

ble ble ble

Ostatnie dni grudnia biegną jakby bardziej leniwie, niezauważenie, a każdy, także ja, marzy przede wszystkim krótkoterminowo: o weekendzie, choć ledwo się skończył, by jak najszybciej skończyć zajęcia, nim się jeszcze dobrze nie zaczną, rzucić wszystko w pizdu, wyjść w miasto, zlać się w mniej lub bardziej szarym tłumie i klepać powtarzalne teksty na mniej lub bardziej poważne tematy w bezkarnie przewijającym się człowieczym badziewnym braku indywidualności i pijackiej beztrosce. Wydaje się, że w związku z końcówką roku, kiedy to ludziom odjebuje od dobrobytu, można po prostu więcej i w żadnym wypadku nikomu nie będzie przeszkadzać propagowanie banalnych haseł w stylu jingle bells oraz oczekiwanie samospadającej z nieba rewolucji jako wyniku nielogicznej ludzkiej naiwności, że w ciągu tych ostatnich dni stanie się coś znaczącego i fantastycznego, bo nikt tego najzwyczajniej w świecie nie zauważy, pochłonięty swoimi arcyważnymi sprawami pt: naśladowanie celebrowania atmosfery Bożego Narodzenia by przypominało to z katalogu Avonu czy romantycznej sesji Anji Rubik, lansowanie przepisów na wyszukane własnoręcznie wykonane dania, zajmowanie kolejki w Tesco, kupowanie żywego karpia na zapas, układanie w głowie kolejnego podsumowania roku, życzeń na wigilię czy wyrzeczeń na czas adwentu.
Mimo iż miasto wygląda jak zaawansowana hybryda kilku pór roku za wyjątkiem zimy oczywiście, to daje się bezbłędnie odczuć klimat końca roku, tak charakterystyczny w swojej pseudodekadencji i pseudonostalgii, podczas gdy ja stale babram się w odtwórcznym narzekaniu na wszystko dookoła i smutkowaniu między wersami, drinkami, płytami spływającymi na mój dysk. Dzień jak co dzień.

5 komentarzy:

  1. Nie znam się na hipsterskiej muzie, choć same hipsterki lubię, lubię bardzo, to plus dla Ciebie za płyty - artystyców wspierać trza, a nie kraść, "pożyczać, nie oddawać". iTunes to też w sumie zło.

    Także szacun, dziewczyno :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zauważy się czegoś fantastycznego i znaczącego pewnie dlatego, że będzie się stało po darmową choinkę czy okupywało półkę z przecenami Tesco. W życzeniach wigilijnych nie będzie nic innego niż to co w zeszłym roku, no może jakaś ciotka będzie życzyć młodemu pokoleniu, żeby wreszcie wstąpiło w związki małżeńskie, bo nuda na wsi.
    Jeśli wykonam własnoręcznie danie nie robię nic innego jak robię zdjęcie swoim ajfonem albo chociaż robię i przerabiam aby miało wygląd instagramu.
    Nostalgią znacznie naznaczona jest jesień, zima natomiast jest pijana, każdy opija nowy rok, zdawać by się mogło że na wesoło, ale prawda w tym jest całkiem inna - każdy podświadomie płacze nad kolejnym przejebanym na niczym rokiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może laseczki lansujące domowe wypieki tak naprawdę kupują je w cukierniach (ghost baker prawie takie samo zło jak ghost writer)?

      Usuń
    2. Ghost Baker to dobry tytuł na nowy film Romka. Albo nazwa dla kapeli grającej jakiś rzyg-metal.
      Taka refleksja - jak można być tak nudnym, żeby robić fotki swoim wypiekom i wrzucać do sieci na jakąś stronę, jeżeli dobrze skumałem bazę? A co jeśli ktoś by to robił to samo z własnymi ekskrementami? Wtedy pewnie by to nazwano zboczeniem. Internet chyba jednak ciut się zdewaluował.

      Usuń
    3. TROLL dania i wypieki.
      Jeśli chodzi o własne ekskrementy to może KUPA przepisów?

      Usuń