czwartek, 6 marca 2014

hello marzec

Przeczytałam ostatnio w jakimś lajfstajlowym opiniotwórczym magazynie, że Polacy mają obsesję na punkcie zimy, z czym zgadzam się w stu procentach - rzeczywiście coś w tym jest, jeśli się dobrze zastanowić. Co więcej dodam, że odciska ona bardzo widoczne i mocne piętno na naszym i tak nie najlepszej jakości prostym umyśle.

Całe lato Polactwo mówi o tym, że jest zajebiście gorąco, żarówa, upał, dogrzewa jak w piekle, ale z drugiej strony... przecież zimą będzie gorzej nie do wytrzymania, pomyśl tylko. Wiosną wałkuje się w kółko topnienie śniegów i ocieplenie, modli się o kolejną cieplejszą zimę i cieszy się, że tegoroczna w końcu odeszła, tak jakby była co najmniej kolejną katastrofalną egipską plagą. Jesień stoi pod znakiem szykowania się na nadejście zimy, ludzkość przygotowuje się do niej psychicznie, robi zapasy, wyczekuje pierwszych symptomów, zapuszcza melancholijne piosenki, smęci nad piwem, narzeka, że niedługo będzie nie dość, że mróz, to jeszcze ciemno, samotność i depresja. W końcu sama zima to kolejna przyczyna do narzekania, że wszystko trafia chuj - nie tylko życie, ale też samochód, pracę, studia i miłość - zimno króluje nie tylko za oknem, ale przede wszystkim we wrażliwych na dobro sąsiadów polskich sercach.

Wszyscy niecierpliwie czekają na wiosnę i do tej pory roku również dorabiają filozofię - tyle, że jest ona bardziej ckliwa, sentymentalna i do porzygu naiwna, niż ta związana z zimą. Ach, nadchodzi kolejna wiosna, która wszystko, kurwa, zmieni i przyniesie jak co roku wyłącznie samo dobro. Na pewno będzie przełomowa, jak zawsze, ludzie będą dla siebie tylko mili i maksymalnie życzliwi, znajomi będą wydzwaniać bez przerwy i zabiegać o kontakt nie tylko wtedy, gdy coś chcą, a wrażliwe szmaty będą siedziały na balkonach i napawały się smakiem owocowej herbaty. Poza tym wszyscy dostaniemy odpowiedzi na męczące nas pytania, znajdziemy miłość życia, pracodawcy będą się o nas zabijać - przecież takie rzeczy dzieją się zawsze właśnie na wiosnę.

Żeby czegoś takiego oczekiwać i jeszcze o tym pisać, musiałabym być chyba na permanentnym kacu albo mieć nieprzemijające napięcie przedmiesiączkowe. A jednak to się dzieje! Wy wiedzcie jednak, że wiosna to czas kocich amorów, psiego ruchańska i wykwitania kup na wreszcie zielonych trawnikach, nic więcej.

PS: Tak, jestem wrażliwa na piękno otaczającej nas przyrody, czytam książki z wyższej półki i marzę o pokoju na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz