sobota, 26 kwietnia 2014

tytuł usunięty przez cenzurę

Czytam od dwóch dni biografię Beksińskich, od której poważnie nie sposób się oderwać - taka jest fenomenalna i jednocześnie niesamowicie zaborcza wobec odbiorcy. Kilka minut przed wybiciem każdej pełnej godziny, obiecuję sobie, że wezmę się w końcu za te rosnące góry publikacji, niedokończone prezentacje, porozpoczynane artykuły i zamknę ostatecznie tę książkę, ale w ogóle mi to nie wychodzi, no, nie da się. Niezałatwione sprawy piętrzą się więc dalej, a ja odwalam infantylną prokrastynację, tłumacząc sobie to wyższością czytania nad dbaniem o niepewną i tak przyszłość.

"Beksińscy" nijak nie wpisują się w nurt literatury i pseudoliteratury, którą recenzują poniekąd opiniotwórczy pseudoblogerzy lajfstajlowi, co niezmiernie mnie cieszy i oszczędza przy okazji ubolewania nad nieudolną papką słowną, która może przyprawić świadomego czytelnika najwyżej o ból zęba. Liczę, że nie przyjdzie też do głowy pisanie o niej Tucholewowi na swoim w pełni kulturalnym (cokolwiek to dla niego znaczy) jestkultura.pl i że w pozostanie nadal przy pianiu nad swoją zaradnością, rozsławianiu codziennych rytuałów wojownika światła i kreowaniu nurtu kulturcosmo unisex. Nic nie poradzę na swój polonistyczny nazizm i nawet jeśli sama nie jestem wystarczająco biegła w pisaniu, to nic nie powstrzyma mnie i tak w prowadzeniu krucjaty słownej w nadziei, że kiedyś będę jednocześnie jak Jan Miodek i Kasia Tusk, czytająca w wolnych chwilach Heideggera (he he).

Zawsze, gdy czytam wspomnienia innych ludzi, to odczuwam chwilową potrzebę tworzenia wpisów z cyklu "drogi pamiętniczku", które miałyby opisywać moją szałową codzienność, oczywiście na oczach milionów. Z drugiej strony perspektywa wybrzmiewania jak z felietonów "Zwierciadła", które to wszystkie dotyczą docenania momentów, ludzi, miejsc i smaków, przyprawia mnie o kreatywne mdłości. Zostanę więc chyba przy obśmiewaniu całej otoczki związanej z kanonizacją, a przy okazji dodam, że Łagiewniki oszalały i od tych niekończących się śpiewów można oszaleć. Jutro pewnie dodam jakąś szerszą relację na żywo z balkonu, a tymczasem bezczasie - trwaj.

1 komentarz:

  1. Piszesz w fajnym stylu, pasuje mi wiec... poobserwuję .
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń