poniedziałek, 25 czerwca 2012

wielka smuta 2012

Rychło w czas zdałam sobie sprawę, że od kiedy rychło w czas próbuję zająć się pisaniem pseudolicenjatu - symbolu mojego pseudowykształcenia WYŻSZEGO i potwierdzenia istnienia panującej wśród ludzkości choroby świadectw / certyfikatów / tytułów, słucham samych smutów z gatunków: lo-fi, acoustic, depressive electroreggae... Japierdolę, niedługo dojdę do przewracającego flaki j-rocka, albo styranej muzyki dla wyrafinowanej pulbitrząsi, którą to wrzuca na profile (piękny song, wrzucę na walla) facebooka w tych no, Internetach.

Zaczęłam szukać więc inspiracji do powrotu do korzeni dóbstepe, glicz i dark ambient, pytając siostry, czy słuchała nowej ep-ki Vlidislava Delaya, czy warto się z nią zapoznać, na co ona:

- Nie wiem, włączyłam, jak byłam pod prysznicem. HAHAHA.


HAHAHA. Myślałam, że tylko ja nabijam muzykę na last.fm, gdy śpię. Vlad is lav, bajbe don't hurt me, don't hurt me no more.


Szyderstwo z Wami!


2 komentarze:

  1. w sumie zwróciłam uwagę na ten cytat, bo właśnie niewiele takich w tej książce. czytając "W drodze" Jacka Kerouaca - [o facecie przedstawicielu tzw. beat generation, który wyrusza w wyprawę stopem i kradzionymi autami ze swoimi obłąkanymi koleszkami po Ameryce lądując non stop we "Frisco" w otoczeniu kobiet, alko i dragów] - spełniam swoje marzenie o własnej ucieczce. to chyba trochę żałosne, ale całkiem nieźle działa. takie historie zawsze ładnie wyglądają tylko w książkach i na filmach. ale fascynują.

    czyta się i ogląda, a później specjalnie pije się piwo bez ochoty i pali pety ze szczęką wysuniętą do przodu, jak Brad Pitt w "Zabójstwie Jessy'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" (to taki film świetny dodatek do tej książki).

    czyli filmujemy sobie.
    "I naprawdę przeżywamy wtedy własną cywilizację." (kończąc Białoszewskim)

    OdpowiedzUsuń